sobota, 23 lipca 2016

DOMANÓW, KOŚCIÓŁ


KTO ZNA ?

mało kto. Też do niedawna nie znałam.
Urokliwa wioska przycupnęła u stóp gór. Okolica cudowna, to Przełęcz Domanowska na styku Sudetów Wałbrzyskich i Gór Kaczawskich.


.
Kiedyś, przed wojną, był tu nawet wiatrak.


.
Odludzie. A na tym odludziu maleńki, prościutki, kościółek,
z  tych, co to jak się je raz zobaczy, to już zawsze chce się tam wracać.




Kościół(ek) filialny pod.wezwaniem Wniebowstąpienia Pańskiego.
Wieś Domanów dawne Tomisławice, parafia Wierzchosławice, gmina Marciszów. Rzut kamieniem do historycznego Bolkowa.



.
Przycupnął sobie  cichutko i czeka ... na co ?  raczej na kogo. A u stóp kościółka śpią spokojnie ci, co go odwiedzali. Nikt nie burzy ich spokoju, bo i kto miałby to robić. Wszędzie daleko.

Pierwotny kościół w tym miejscu powstał prawdopodobnie w XIV wieku.
Teksty źródłowe wzmiankują istnienie kościoła już w 1371 roku.

Obecny Kościół to obiekt renesansowy. Wzniesiono go w drugiej połowie XVI weku a przy wznoszeniu wykorzystano mury starej świątyni. Kościół był potem, w latach 1677 i 1732, dwukrotnie przebudowywany Oczywiście był też remontowany i to wielokrotnie. Do pierwszego remontu upłynęło 20 lat a potem to już kolejno lata: 1877, 1957, 1962 i 1981-1982.




.
Kościół jest obiektem złożonym z trzech segmentów o prostokątnych rzutach. Dwie części (o różnych wysokościach) przykryte oddzielnymi dachami dwuspadowymi o pokryciu ceramiczną dachówką. Część trzecia w formie prostopadłościennej wieży przykryta jest cebulastym hełmem, pokrytym blachą. Hełm założony jest na rzucie ośmioboku.


.
Jak ja lubię takie cebulaste hełmy !!!

Ściany zewnętrzne i wewnętrzne kościoła zbudowane zostały z kamienia i cegły ceramicznej. Więźba dachowa jest drewniana. Tynki zewnętrzne gładkie wapienne i niestety, cementowo-wapienne.
Wnętrze też jest urokliwe. Zachowały się tam resztki pięknej dekoracji sgraffitowej i renesansowy portal do zakrystii. Zachował się też nieco późniejszy, bo barokowy, ołtarz i ambona z XVIII wieku.




Pojechałam tam w chmurny jesienny dzień. Zdjęcie jest kiepskie ale pamiątkowe, bo pierwsze, a pierwsze utrwala na zawsze wrażenia. Zobaczyłam i pomyślałam ojej - biedaczek ! taki samotny i trochę obgryziony. Ale nic to, wszystko jeszcze przed nim !

Najpierw zajęliśmy się dachem. Był w opłakanym stanie.


.
Pokrycie dachówką karpiówką, w koronkę, przedstawiało żałosny widok. Dachówki były zasolone, kruszyły się pod palcami a jeszcze ta zieleń !!! bujała sobie swobodnie do słonka. Pokrycie to żaden problem, daje się wymienić. Dzisiaj mamy prawie identyczne dachówki i jak przed wiekami układamy je podwójnie, w koronkę. Można też pojedynczo, w łuskę , tak jak na karpiu, ale to mniej szczelne pokrycie i rzadko się je stosuje.

Więźba dachowa dwuspadowego dachu drewniana o ciekawej konstrukcji krokwiowo – dwujętkowej. Jętki oparte są na płatwiach (górnej i dojnej) usytuowanych pod osią kalenicy. To rzadkie usytuowanie płatwi, zwykle są dwie płatwie, usytuowane symetrycznie, po bokach.


.
Teraz małe szkolonko.
Co to kalenica to raczej wiadomo, ale na wszelki wypadek: kalenica to sam wierzchołek dachu, linia w której stykają się ze sobą połacie dachowe. Płatew to poziomy element nośny. Opisałam na zdjęciu, żeby było łatwiej. Podobnie jętka. Jętka opiera się na płatwi. Na jętkach opierają się krokwie. Do krokwi przybija si.e łaty a na nich układa dachówki. Z kolei płatwie opierają się na słupach. Słupy stoją na poziomych grubych belkach, zwanych podwalinami. Podwaliny tutaj nie widać, bo ułożona jest na dole, na sklepieniu. Słupy podpierające płatwie usztywnione są w obu kierunkach zastrzałami. Zastrzał to, to skośne drewienko. Co to słup, widać bez opisywania.




A tu widać, jak mój braciszek przypatruje się  pilnie czemuś na samym dole więźby. Na samym dole strychu, na całym obwodzie obiektu, biegną mocowane do ścian bele. Te bele to murłaty (czyli łaty na murze). Dołem, na murłatach, opierają się krokwie. To zawsze newralgiczne miejsca, bo bardzo narażone na zamakanie.Widoczny na zdjęciu mur to kamienna ściana wieży.

A teraz idziemy na wieżę.




.
To znaczy ten idzie, kto może, kto się nie boi, no i kto się hi, hi, zmieści.




Konstrukcja cebulastej kopuły.
Krokwie kopuły są zbijane z desek a właściwie grubych dech. Te deskowe krokwie umieszczone są w narożach ośmiopłaszczyznowej bryły, tak zwanej cebulki. Do krokwi mocowane jest pełne deskowanie. Na deskach blacha, czyli wierzchnie pokrycie hełmu.




.
Dla stateczności konstrukcji krokwie rozparte są poziomymi jętkami i usztywnione skośnymi zastrzałami.

Więźba dachowa nad kościołem i drewniana konstrukcja cebulki zachowały się w bardzo dobrym stanie. W trakcie badań makroskopowych nie stwierdziliśmy śladów porażenia przez biologiczne szkodniki drewna ani korozji biologicznej. Nie stwierdziliśmy też deformacji drewnianych elementów konstrukcyjnych ani znaczących rozluźnień ich połączeń. Występowały wprawdzie miejscowe spękania wzdłuż elementów konstrukcyjnych ale to dla starej więźby zjawisko naturalne.


.
A to dzwon ... raczej może dzwoneczek tyci.
Zardzewiały biedaczek i serce ma zardzewiałe, ojjj !!!

Projekt dachu robiliśmy dwa lata temu. Dzisiaj dach jest już wyremontowany i tak właśnie pięknie się prezentuje.




Oczywiście, jak dawniej, czerwona dachówka karpiówka, układana według dawnego wzoru - podwójnie, w koronkę.
Hełm również ma wymienione pokrycie. Zalecaliśmy wykonanie hełmu z blachy miedzianej. Inwestor wybrał dopuszczoną wariantowo blachę tytanową. Trochę szkoda. Powietrze jest tu tak czyste, że miedź patynuje na zielono, czyli tworzy na powierzchni tlenek miedzi. W miastach teraz , nierzadko, na powierzchni miedzi tworzy się czarny siarczek. Czasami z tego powodu niektórzy sztucznie "postarzają blachę" tworząc od razu zieloną powierzchnię tlenku. Ja tam nie jestem zwolenniczką takich sztucznych metod.


.
Proszę - jaka piękna czerwona koroneczka.
Po zabezpieczeniu dachu przyszedł czas na elewacje
Wczoraj skończyłam projekt renowacji elewacji. Rysunki świeżutkie, prosto z deski, czyli z komputera. Zezwolenie od Konserwatora Zabytków już jest. 


.
Księżyc świeci specjalnie dla Was i oświetla wieżę. Wieża będzie oczywiście w tym samym kolorze, co reszta. Głęboki ciemny ugier. 
Hmmm - a gdyby tak ktoś chciał na romantyczny spacer przy księżycu to, nie powiem, miejsce jak najbardziej.


 .
Projekt gotowy. Pozwolenie na budowę i na prowadzenie prac przy obiekcie zabytkowym też!
Bieg o uratowanie elewacji można zaczynać.


*



piątek, 1 lipca 2016

BAZYLIKA - WIEŻE


GŁOWA DO GÓRY
BO NA GÓRZE CUDA !!!
 

Hełmy wież - różne, strzeliste gotyckie, cebulaste barokowe, hełmy z przeźroczami, hełmy z galeryjkami ... najróżniejsze. Dzisiaj opowiem o wyjątkowo pięknych hełmach, o hełmach krzeszowskiej Bazyliki Łaski Najświętszej Marii Panny. To jedne z piękniejszych, jakie spotkałam.



Fasada Bazyliki

Dwie ogromne wieże, wysokości 71 metrów każda i dwa ogromne hełmy. Każdy z nich ma po 21 merów, a dodatkowo w zwieńczeniu każdego stoi prawie trzymetrowy, złocony ANIOŁ-GENIUSZ. Wyobrażacie to sobie - każdy z tych hełmów ma wysokość 7 piętrowego budynku !!! Z ósmym piętrem na anioła ! W skrócie  perspektywicznym tego nie widać, ale można sobie porównać - to małe, żółte, w dolnym rogu fotografii, to jest budynek Wozowni, o którym niedawno tu pisałam. Wygląda przy wieżach jak niewielkie pudełko zapałek.



Górna część wieży południowej.

Wysokość hełmów lepiej widoczna jest na rysunku poniżej. Po cichu przyznam się, że projekt tej elewacji zajął mi mnóstwo czasu, ślęczałam nad nim całe tygodnie, jak ta pracowita mrówa. A elewacje są cztery. Po wydrukowaniu rysunek miał wielkość stołu. Kolory oczywiście barokowe, mocne i pełne ugry (nazywane przeze mnie jajecznicą) obok stonowane, wapienne biele, pięknie harmonizujące z odcieniem żółtego piaskowca, którego na tej elewacji jest bardzo dużo. Teraz jak patrzę na odnowioną elewację to się uśmiecham - cud jajecznica, całkiem jak na moim rysunku.



Monumentalna fasada, rok powstania 1733.
Jeszcze o niej dokładniej opowiem.


A TERAZ TROCHĘ HISTORII WIEŻ. Początkowo hełmy wykonane były z drewna lipowego, obłożone miedzianą blachą i mieściły wewnątrz relikwie (wspomina o tym kronika klasztoru z roku 1738). W roku 1774 trzeba było oba hełmy usunąć, bo groziły upadkiem. Na ich miejsce wykonano nowe. Jeden z nich, południowy, zachował się do dzisiaj, północny, spłonął. W 1913 roku na wieży północnej wybuchł bardzo groźny pożar. Spowodował go rzemieślnik, naprawiający miedziane pokrycie. Pożaru nie udało się, niestety, opanować – cały hełm tej wieży uległ zniszczeniu.



22.10.1913 rok


 Siedemnaście lat wieża tak stała.
Goło i niewesoło.


Hełm zrekonstruowano dopiero w latach 1929-31. W tedy to zastąpiono dawną, drewnianą konstrukcję więźby, nową więźbą, ale już żelbetową. Na szczycie oczywiście znowu umieszczono złoconego anioła-geniusza, trzymającego Serce Jezusa, zwieńczone Krzyżem. A tak przy okazji : ANIOŁ-GENIUSZ to termin używany zwykle przez historyków sztuki. Jest to postać anioła z atrybutem, będąca uosobieniem czegoś, w tym przypadku uosobieniem miłości Syna do ludzi. Anioł-geniusz to, mniej więcej, coś takiego, jak postać alegoryczna.



Montaż hełmu.

Konstrukcja hełmu w podstawowym układzie jest konstrukcją żelbetową, słupowo-ryglową. Przestrzenie między słupami wypełniają ścianki z cegły dziurawki. Zewnętrzna obudowa jest jednak drewniana, pokryta blachą miedzianą. Zwieńczenie hełmu, powyżej latarni (to, co widać na zdjęciu) ma już konstrukcję całkowicie drewnianą, z dębowymi słupami. Na środkowym słupie wyryto informacje o budowie.




Wiecha na szczycie gotowej konstrukcji.



Hełm pokryty miedzią. Jeszcze brakuje detali
Jest rok 1930


Tyle o wieży północnej. Wieża południowa przetrwała do dziś w pierwotnej, barokowej formie.Warto popatrzeć na fotografie hełmu.


           
To hełm południowy - ten autentyczny, barokowy
zrekonstruowane są tylko liście akantu 


Hełm barokowy, miedziany, zwieńczony złoconą gloriettą. Niesamowite są te odlewane z miedzi ogromne woluty i zdobienia: kampanule, wazony, kwiatony, liście akantu, całe pokrycie jest z miedzi, dzisiaj pięknie spatynowanej na zielono. Hełmy maja wielkie prześwity. Nad prześwitami unoszą się uskrzydlone głowy anielskie. Na szczycie hełmu południowego, złocony anioł-geniusz trzyma w ręce Serce Maryi, przebite mieczem i oplecione różanym wieńcem. Wewnątrz, w sercu, umieszczono niegdyś historię wieży, jest ona tam prawdopodobnie do dzisiaj. Jak wcześniej pisałam, od czasu pożaru, geniusz na wieży północnej trzyma Serce Jezusa zwieńczone Krzyżem.

 
Dwa serca na szczytach wież. Dwa symbole:
miłości Syna do Matki i miłości Syna do ludzi.


.
Na tym zdjęciu wieża nieco poniżej hełmu. Z dołu tego nie widać, więc przypatrzcie się jak przepiękne są tu płaskorzeźby i detale z piaskowca. Dziwna rzecz - na moich zdjęciach ptaki fruwają, a na tych historycznych jakoś nie fruwały ...  Tu chyba bociek rozpostarł skrzydła, na dole jakieś "wronowate".



.
Jeszcze niżej, Na poziomie gzymsu okapowego, wielkiego, kamiennego gzymsu, biegnącego pod dachem, na obwodzie całego kościoła. Gzyms płynną, falistą linią przechodzi od dachu, przez wieże, na fronton Bazyliki. Zawsze podziwiam kamienne gzymsy i precyzję, z jaką zostały wykonane. Co innego gzyms z zaprawy, wykonany w technice narzutu. Muruje się rdzeń, a potem nabiera zaprawę i za pomocą specjalnego szablonu "ciągnie" Tu niczego ciągnąć się nie da, tu jest kamień, do kamienia. A wszystkie kamienie, idealnie dopasowane na dole, muszą idealnie przylegać, po przetransportowaniu na górę. I przylegają, jak widać ! Nawet lepiej, niż idealnie, przylegają.

*

A teraz iiiii - skrzypią drzwi ... a my tup, tup, tup - wchodzimy na wieżę.




.
Takimi to pięknymi, drewnianymi, starymi, kręconymi schodami wchodzi się na poziom empory (balkonu) nad nawą główną. Nad nawą poprzeczną (transeptem) też są empory ale na nie wchodzi się osobnymi klatkami, albo wejściem od strony klasztoru.



.
Wyżej prowadzą już zwykłe schody biegowe, oczywiście też drewniane. Wieża południowa ma nagie stropy drewniane. Konstrukcja nośna dzwonów, wykonana ze stali, stoi bezpośrednio na stropie drewnianym.

Inaczej jest na wieży północnej, tu schody są stalowe. Wieża północna ma częściowo płaskie stropy na belkach stalowych, częściowo żelbetowe. Konstrukcja nośna pod dzwony wykonana jest ze stali.




.
Po drodze na szczyt oczywiście oddech złapać trzeba. Tu pierwszy przystanek. Charakterystyczne owalne okno wieżowe, z widokiem na dziedziniec. Kto lubi barok niech podziwia pięknie wykrojoną deskową balustradę. A kto nie lubi, niech nie podziwia.



HISTORIA DZWONÓW

Gdy płonęła wieża północna ogień nie oszczędził nawet dzwonów. Największy dzwon - Emanuel padł był i niestety rozbił się w drobiazgi.



Tyle z biedaka zostało


Pozostałe dzwony uratowano. Nie wróciły jednak nigdy na swoje miejsce.













.
Patrzcie jakie piękne były, jak misternie zdobione metalową koronką.
Wieża północna doczekała się z czasem zupełnie nowych dzwonów.


.
Przywieziono je pod Bazylikę w styczniu 1935 roku. A potem nastąpiło uroczyste poświęcenie.


.
Stoją rzędem, na przodzie największy i najważniejszy - Emanuel. Piękny jest ten nowy ale mnie stanowczo bardziej podobał się stary.



.
6.01.1935 roku - dzwony, jeden, po drugim, zostają wciągnięte na wieżę.



Było ich 7 i każdy miał nazwę oraz ton.

Od tego czasu niezmiennie daje się słyszeć ich piękny i dźwięczny głos. Na Aniioł Pański, w samo południe albo gdy słońce chyli się za horyzont Emanuel wygrywa melodię, wtóruje mu Benedykt i Jan Baptysta i Józef, i Laurenty i najmniejsze damskie dzwoneczki Katarzyna i Barbara.



.
Na koniec niespodzianka - przydybałam jeden ze starych dzwonów. Niewielki dzwon z łacińską inskrypcją i imieniem słynnego opata Rosy, opata, za czasów którego Krzeszów rozkwitał najpiękniej. Myli się ten, kto myśli, że dzwon przydybałam na jednej z wież. Nic podobnego. Jegomość spoczywa sobie spokojnie na poziomie empory, na parapecie jednego z wielkich okien transeptu (nawy poprzecznej). Nie zobaczycie go jednak, bo wejście na ten fragment balkonu prowadzi z klasztoru ... a klasztor klauzurowy jest. Ja tam byłam, zobaczyłam i ... i zobaczcie też.



*




sobota, 18 czerwca 2016

STRZEGOM DAWNY KLASZTOR


CHWILO TRWAJ

Tajemniczy, stary klasztor
Cisza, jak makiem zasiał. Ze ścian spoglądają przedziwne malowidła z soli i wilgoci a zamiast portretów w uśmiechu szczerzą zęby pokruszone cegły. Nad głową, niczym baldachim, rozpościera się żaglaste sklepienie. Cienie kładą się na krzyżowych polach a promyki słońca, rozświetlają ciepłym światłem okalające wirydarz krużganki.




Zwietrzały piaskowiec tłumi kroki, miękki, porowaty kamień, wydeptany bosymi stopami mnichów, pokrywa zielonkawy wzór. Dziwne stwory z pleśni i glonów wykrzywiają się pokracznie. Kamienny pył unosi się przy każdym kroku, powietrze pachnie wilgotnym wapnem. Drobinki zwietrzałej zaprawy, piasku i ceglanego pyłu tańczą w rytm kroków.

Oczarowanie. Chwilo trwaj - chwytam obiektyw i zatrzymuję to piękno już na zawsze. Moje ulubione zdjęcie, absolutna harmonia kształtu, koloru i światła. Tajemnica. Tak pisałam kiedyś o tym zdjęciu na innym blogu. Na tym musiało się znaleźć w szablonie obok mojego rysunku. To zdjęcie , podobnie jak rysunek wiele o mnie mówią ale - do rzeczy:

*

To budynek poklasztorny w Strzegomiu. Historycznie klasztor Karmelitów, od bardzo dawna nie spełniał już funkcji klasztornych i należał do miasta. Niedawno zakończył się remont tego pięknego obiektu. Teraz są tam pomieszczenia ekspozycji historycznych pamiątek i mają swoje siedziby organizacje pozarządowe. Hmm - przy okazji tego projektu przekonałam się czym różnią się Sybiracy od Kombatantów i że w żaden sposób ich siedziby nie powinny sąsiadować ze sobą. Nawet pomieszczenia sanitarne. Samo życie.
Tak budynek wyglądał kiedy dostał się w moje ręce.


.
Z daleka to nawet całkiem całkiem ale z bliska ! ! ! Cud, miód a zamiast chałwy tragedia. Jeszcze najlepiej zachowana była elewacja "główna", zachodnia, wejściowa, od strony ulicy Kościuszki.


.
Kamienny, uszakowaty, o bogatych, barokowych formach, portal był bardzo zniszczony ale przynajmniej nadawał się do konserwacji i uzupełnienia. Z barokowym detalem elewacji było znacznie gorzej.




 Dumne wejście do Muzeum Ziemi Strzegomskiej

Jak dziwnie ogląda się na takiej elewacji tabliczkę "zabytek pod ochroną prawa" Ale wbrew pozorom prawo jakoś tam zabytek ochroniło. Mamy stare drzwi, które da się uratować, a nie jakieś dizajnerskie cudo z PCV. Mamy stary, oblatujący, wapienny tynk, z którego da się odczytać formę barokowego detalu. Gdyby prawo nie chroniło obiekt dawno by już miał, piękne i gładkie jak pupa niemowlaka, cementowe tynki, mocne i na wieki. A co by się pod nimi działo ? oj , lepiej nie myśleć. Cement to wróg numer jeden starych ceglanych murów. Lepiej niech obgryzione straszą aż znajdą się pieniądze.





.
Elewacje pozostałe to już zupełna klęska. Ta, pokazana przeze mnie na początku z daleka, z bliska prezentowała się tak! Całkiem niezła ruina.




Pęknięcia ściany na całą grubość muru kamienno-ceglanego, jakieś szczątki detalu i szczęściem dobrze zachowany gzyms okapowy. Jak widać tynk jest tak skorodowany, że rozsypuje się w rękach i odpada całymi płatami od ściany. Tego tynku nie udało się zachować. Na elewacji jest już nowy, lekki wapienny, zbliżony składem do starego, ale tylko zbliżony bo ma dodatek trassu. Cóż, te zniszczone bardzo cegły nie są już tymi, z których murowano więc tyn musi być nieco lżejszy. Ale ani grama cementu. Jak podchodzę do zabytkowych murów to natychmiast zapala mi się czerwona lampka - "cement twój wróg !" Szkoda, że tak wielu ludzi chcąc pomóc bezpowrotnie niszczy zabytek "wzmacniając" . Tak trudno im zrozumieć, że w istocie dobry i silny tynk cementowo wapienny nie wzmocni wcale starej i zniszczonej cegły. Pierwsze co zrobi to "wypije" z cegły naturalną wilgoć i cegła skruszeje, rozsypie się.




Tu już detal widać dobrze. Okna piętra ujęte w uszkowate, tynkowe opaski z ozdobnymi podokiennikami. Na podstawie tak zachowanego elementu da się odtworzyć cały wystrój elewacji.
Można było wybrać ten najlepiej zachowany detal i  poddać go pełnej konserwacji, pozostawiając na elewacji w formie historycznego świadka. Pozostałe, których już nie ma a które były takie, odtwarza się zgodnie z formą i szablonami zdjętymi z tego fragmentu. Robi się to w specjalnej sztukatorskiej, wapiennej zaprawie o składzie jak zaprawy historyczne.







Klasztorne okno. 

Widać, że od zewnątrz miało kiedyś drewniane okiennice. Widać, że podziały okna były proste bez ozdobników i profilowanych listew. Nie widać koloru. Po zdemontowaniu okien okazało się, że kolor jest ciekawy, jasny ale nie biały. Taki ciepły popielaty.

*

Strzegomski klasztor Karmelitów był pierwszym a więc najstarszym, klasztorem tego zakonu na Śląsku. Założony został w roku 1382 za zgodą króla Czech Wacława V. Wybudowano go poza murami miejskimi, koło Bramy Świdnickiej, Kiedy husyci wtargnęli na Śląsk, miasto obawiało się, że przy oblężeniu Strzegomia klasztor może służyć wrogowi jako baza wojenna. Klasztor więc zburzono. Był rok 1428.
Dwa lata później, miasto zwróciło się do króla Zygmunta z prośbą o zezwolenie na odbudowę klasztoru. Król zgodę wydał, nowy klasztor usytuowano wewnątrz,  przy Bramie Jaworowej. Początkowo był to tylko kościół klasztorny. Około roku 1500 do południowej ściany kościoła dobudowano budynek klasztorny, trzyskrzydłowy, z krużgankami, otwartymi na klasztorny wirydarz.  Klasztor  wraz z kościołem, tworzył regularny czworobok

Do roku 1539 strzegomscy karmelici cieszyli się spokojem, ale gdy przyszła reformacja przełożony zakonu został zmuszony do przekazania klasztoru i wszystkich jego posiadłości Miastu, z jednym zastrzeżeniem, że jeśli skończy się niepokój, wszystko znów zostanie zwrócone zakonowi. Tak więc klasztor został opuszczony przez braci zakonnych na całe 100 lat. Przez ten czas służył protestantom. W wyniku oblężenia i zdobycia Strzegomia przez Szwedów, w roku 1640, klasztor został doszczętnie zniszczony. Klasztor zwrócono Karmelitom roku 1657, niestety już tylko w formie ruin.


.
Z tego czasu dobrze zachowały się kryte kolebą piwnice
A tak na marginesie mówiąc: tego rodzaju faktura wapiennego tynku nazywa się fachowo tynkiem "z rękawicy"

Odbudowa klasztoru rozpoczęła się w roku 1704. Rada Miasta przekazała potrzebne na budowę drewno,resztę dali mnisi. Poświęcenie kościoła odbyło się w 1716 roku. Odbudowa budynku klasztornego została ukończona dopiero w roku 1720. Spokojne życie konwentu trwało do roku 1810. Nadeszła sekularyzacja a z nią likwidacja Zakonu. 18 kwietnia 1811 roku odprawiono w kościele ostatnią Mszę Świętą.  Od tego czasu klasztor pełnił przeróżne funkcje: magazynu, szpitala, a nawet hotelu, był bowiem wynajmowany mieszkańcom miasta za niewielką odpłatnością.

W 1812 roku gmina ewangelicka zwróciła się do kanclerza Prus, o nieodpłatne przekazanie klasztoru Zgodę uzyskała w grudniu 1812 roku. Gmina ewangelicka istniała do 1945 roku. Po wojnie,  jeszcze do roku 1957, odbywały się tu nabożeństwa. Potem kościół stał już zupełnie pusty i niszczał, dodatkowo narażony na dewastację przez różnej maści poszukiwaczy skarbów. Pomieszczenia klasztorne użytkowało Miasto. W marcu 1997 roku zupełnie zdewastowany kościół Miasto przekazało Diecezji Legnickiej. W klasztorze miały siedzibę instytucje państwowe, mieściło się tu również Muzeum Ziemi Strzegomskiej.


.
Klasztor założony na planie w kształcie litery C z ryzalitem w skrzydle południowym, od strony wnętrza. Skrzydła klasztorne, przybudowane do korpusu Kościoła, tworzą wewnętrzny dziedziniec – klasztorny wirydarz. Wejście na dziedziniec od strony ulicy przez reprezentacyjny portal i sień a od strony podwórza przez dużą, sklepioną, sień przelotową.


.
Ryzalit, czyli występ, skrzydła południowego to widoczna tu weranda. Weranda została dobudowana do skrzydła w tym samym czasie kiedy zamurowano otwarte krużganki. W miejsce otworów podcieniowych wprowadzono półłukowe okna.Wnętrza zachowały jednak pierwotny układ z czytelnym krużgankiem, obiegającym wirydarz dokoła. Na rysunku krużganki zaznaczyłam jaśniejszym kolorem.



Tak wyglądały sklepione krużganki.


Szkoda, że przez okna wpada niewiele światła.



Można sobie wyobrazić jak piękne były krużganki wtedy, gdy otwierały się na zewnątrz i z trzech stron okalały klasztorny wirydarz.
Ściany klasztoru, zwłaszcza w tej dolnej partii murowane są  z kamienia i cegły na zaprawie wapiennej, Sklepienia kamienno-ceglane, krzyżowe i kolebkowe, z lunetami. Na sklepieniach podłogi kamienne, z piaskowca, albo drewniane, z szerokich barokowych desek, układanych na legarach.




Sklepienia nad piętrem bardzo piękne i jak widać zachowane w doskonałym stanie. Cały obiekt zachował niczym nie zaburzony dawny układ pomieszczeń klasztornych. Musiałam nieźle się nagłowić, żeby jakoś w te wnętrza, nie niszcząc układu, wkomponować choćby pomieszczenia sanitarne. Jeszcze gorzej było z windami dla osób niepełnosprawnych. Potrzebowałam dwie takie windy.




.
Założyłam, że będą to windy przeszklone i że umieszczę je od strony wirydarza. Ale jak pokonać kondygnacje bez niszczenia pięknych sklepień ? Wymyśliłam, że jedną windę umieszczę w werandzie.


.
Trzeba było tylko zabudować dół werandy przeszkleniem. To akurat nie było problemem. Popatrzcie na zdjęcie poniżej. Tak to teraz wygląda (zdjęcie z internetu).




.
Szklana winda wewnątrz werandy wcale nie rzuca się w oczy. Winda prowadzi wyłącznie z parteru na piętro. Z piętra na poddasze, gdzie są sale konferencyjne, można się dostać za pomocą schodołaza s-max . Pokonanie jednej kondygnacji nie jest już tak uciążliwe jak trzech.
Drugą windę umieściłam w przybudówce.


.
Te "pączki" po prawej stronie, przyklejone do bryły klasztoru, to wtórne, dużo późniejsze, przybudówki, bez historycznej wartości.  Żeby jakoś złagodzić przypadkowość tych przybudówek windę zaprojektowałam w formie małej werandy, charakterem nawiązującej do istniejącej.


.
Tak wygląda pierwszy roboczy szkic-model projektowanej werandy.




.
A tak to teraz wygląda w naturze (zdjęcie z internetu). Mała, windowa, weranda trochę "dodaje charakteru" dziwacznym przybudówkom. 
W poklasztornym wirydarzu rośnie nadal stare drzewo. Wkrótce rozwinie się nasadzona, jeszcze bardzo rachityczna, zieleń. wokół zieleni można będzie przysiąść na kamiennej ławeczce a pod ścianą kościoła znajdzie się miejsce na lapidarium , ekspozycję kamiennych pamiątek z minionych wieków, nie tylko z klasztoru, także z innych, historycznych miejsc Strzegomia.. 

A teraz tup, tup, tup,  idziemy na strych


.
Trochę karkołomna wędrówka, bo ciemno.


.
Piękna jest historyczna barokowa więźba. Taka nietypowa, o mieszanym układzie. Nawet nie wiem, jak ją nazwać. Pierwszy raz widziałam jak miecze (to te skośne) są w połowie przecięte poziomymi belkami. Widać jak bardzo zniszczona i zasolone są niektóre elementy więźby.




Ta więźba to był drugi, po windach, orzech do zgryzienia. Historycznie bardzo wartościowa, fragmentami dobrze zachowana a fragmentami koszmarnie a do tego jeszcze ogromny strych nad całym klasztorem oświetlony wyłącznie  za pomocą wolich oczek.


.
Dach z wolimi oczkami ma piękną formę ale jest to forma skończona, wprowadzenie jakichkolwiek elementów doświetlających burzy harmonię. Żeby wilk był syty a owca cała czyli konserwator miał wyeksponowaną więżbę a inwestor zagospodarowany strych, podzieliłam sobie przestrzeń strychową na trzy części.


 .
W pierwszej, najmniejszej, zaprojektowałam kotłownię gazową.. Dobrze tu usiadła, bo kotłownia gazowa o tak dużej mocy jest pomieszczeniem wybuchowym i powinna być sytuowana na ostatniej kondygnacji. Drugą część, tę w której więźba była najlepiej zachowana. pozostawiłam bez zmian, to znaczy więźba została odremontowana i można ją oglądać w pierwotnym kształcie jako przykład pięknej barokowej konstrukcji. Tę część oddzieliłam od pozostałej ścianami i drzwiami ogniowymi. W pozostałej największej części strychu zaprojektowałam sale konferencyjne. Tu konstrukcja drewniana  została ogniowo obudowana płytami gipsowo kartonowymi a w dachu pojawiły się okna połaciowe.. Musiały się gdzieś pojawić bo oprócz doświetlenia takie okna spełniły rolę klap oddymiających. Nie ma lekko, historia, historią a wszystko musi działać i zapewniać bezpieczeństwo Oczywiście pojawiły się wyłącznie od strony dziedzińca klasztornego. W ten sposób od strony zewnętrznej dach klasztoru nie został zniszczony a wymogi techniczne zostały spełnione.


.
Trzeci orzech do zgryzienia, ten najtrudniejszy, to była ochrona pożarowa.  Cierpiał pożarnik, cierpiałam ja, cierpiał inwestor a wszyscy cierpieli z jednego powodu. Ten powód widoczny jest na zdjęciu niżej - to te kolorowe kioski, budki i pawilony. Tragedia, przytykały prawie do samego klasztoru a klasztor miał okna. Zamurowane były ale w projekcie, żeby miał sens okna trzeba było odmurować no i zaczęła się jazda. Najtrudniejszy pożarowo projekt w moim życiu. Odległość okien od pawilonów trochę ponad dwa metry a powinno być 8. Nie ma zmiłuj ani rączką ani nóżką. Zaprojektowałam okna o odporności ogniowej 60 minut. No tak, w literaturze takie okna istnieją, w reklamówkach firm a jakże ! też ! Tylko jak przychodzi co do czego firmy nie podejmują się wykonania takich okien i kropka. Reklama, reklamą, a życie, życiem, Następny etap to były żaluzje przeciwpożarowe a potem jeszcze kolejna ekspertyza pożarowa i  odstępstwo Krajowego Komendanta Straży Pożarnej. Uffff - dobrnęliśmy wspólnie do szczęśliwego końca.


.
Już po remoncie, obiekt oddany do użytku, podobno inwestor zadowolony, użytkownicy też. Wreszcie Muzeum Ziemi Strzegomskiej , które teraz nazywa się Izbą Tradycji Ziemi Strzegomskiej, ma właściwe lokum Działa tu też "CAS Karmel" czyli Centrum Aktywności Społecznej. 15 organizacji pozarządowych znalazło swoje miejsce. W wirydarzu odbywają się spotkania, koncerty i wystawy. Sale konferencyjne czynne są na okrągło. Życie wróciło w te historyczne mury.


.
Niestety, jak zwykle zabrakło mi czasu i nie mam zdjęć po remoncie, muszą więc wystarczyć te z internetu (oznaczone czerwoną kropką). I oczywiście obietnica, że niedługo pokażę  swoje.


*