CHWILO TRWAJ
Tajemniczy, stary klasztor
Cisza, jak makiem zasiał. Ze ścian
spoglądają przedziwne malowidła z soli i
wilgoci a zamiast portretów w uśmiechu szczerzą zęby pokruszone cegły.
Nad głową, niczym baldachim, rozpościera się żaglaste sklepienie. Cienie
kładą się na krzyżowych polach a promyki słońca, rozświetlają ciepłym
światłem
okalające wirydarz krużganki.
Zwietrzały piaskowiec tłumi kroki, miękki, porowaty kamień, wydeptany bosymi
stopami mnichów, pokrywa zielonkawy wzór. Dziwne stwory z pleśni i glonów
wykrzywiają się pokracznie. Kamienny pył unosi się przy każdym kroku, powietrze
pachnie wilgotnym wapnem. Drobinki zwietrzałej zaprawy, piasku i ceglanego pyłu
tańczą w rytm kroków.
Oczarowanie. Chwilo trwaj -
chwytam obiektyw i zatrzymuję to piękno już na zawsze. Moje
ulubione zdjęcie, absolutna harmonia kształtu, koloru i światła.
Tajemnica. Tak pisałam kiedyś o tym zdjęciu na innym blogu. Na tym
musiało się znaleźć w szablonie obok mojego rysunku. To zdjęcie ,
podobnie jak rysunek wiele o mnie mówią ale - do rzeczy:
*
To budynek poklasztorny w Strzegomiu. Historycznie klasztor Karmelitów, od bardzo dawna nie spełniał
już funkcji klasztornych i należał do miasta. Niedawno zakończył się remont tego pięknego obiektu.
Teraz są tam pomieszczenia ekspozycji historycznych pamiątek i mają swoje
siedziby organizacje pozarządowe. Hmm - przy okazji tego projektu przekonałam się czym różnią się Sybiracy od
Kombatantów i że w żaden sposób ich siedziby nie powinny sąsiadować ze sobą. Nawet pomieszczenia sanitarne. Samo życie.
Tak budynek wyglądał kiedy dostał się w moje ręce.
.
Z daleka to nawet całkiem całkiem ale z bliska ! ! ! Cud, miód a zamiast
chałwy tragedia. Jeszcze najlepiej zachowana była elewacja "główna", zachodnia, wejściowa, od strony ulicy
Kościuszki.
.
Kamienny,
uszakowaty, o bogatych, barokowych formach, portal był bardzo
zniszczony ale przynajmniej nadawał się do konserwacji i uzupełnienia. Z
barokowym detalem elewacji było znacznie gorzej.
Dumne wejście do Muzeum Ziemi Strzegomskiej
Jak
dziwnie ogląda się na takiej elewacji tabliczkę "zabytek pod ochroną
prawa" Ale wbrew pozorom prawo jakoś tam zabytek ochroniło. Mamy stare
drzwi, które da się uratować, a nie jakieś dizajnerskie cudo z PCV. Mamy
stary, oblatujący, wapienny tynk, z którego da się odczytać formę
barokowego detalu. Gdyby prawo nie chroniło obiekt dawno by już miał,
piękne i gładkie jak pupa niemowlaka, cementowe tynki, mocne i na wieki.
A co by się pod nimi działo ? oj , lepiej nie myśleć. Cement to wróg
numer jeden starych ceglanych murów. Lepiej niech obgryzione straszą aż
znajdą się pieniądze.
.
Elewacje pozostałe to już zupełna klęska. Ta, pokazana przeze mnie na początku z
daleka, z bliska prezentowała się tak! Całkiem niezła ruina.
Pęknięcia
ściany na całą grubość muru kamienno-ceglanego, jakieś szczątki detalu i
szczęściem dobrze zachowany gzyms okapowy. Jak widać tynk jest tak
skorodowany, że rozsypuje się w rękach i odpada całymi płatami od
ściany. Tego tynku nie udało się zachować. Na elewacji jest już nowy,
lekki wapienny, zbliżony składem do starego, ale tylko zbliżony bo ma
dodatek trassu. Cóż, te zniszczone bardzo cegły nie są już tymi, z
których murowano więc tyn musi być nieco lżejszy. Ale ani grama cementu.
Jak podchodzę do zabytkowych murów to natychmiast zapala mi się
czerwona lampka - "cement twój wróg !" Szkoda, że tak wielu ludzi chcąc
pomóc bezpowrotnie niszczy zabytek "wzmacniając" . Tak trudno im
zrozumieć, że w istocie dobry i silny tynk cementowo wapienny nie
wzmocni wcale starej i zniszczonej cegły. Pierwsze co zrobi to "wypije" z
cegły naturalną wilgoć i cegła skruszeje, rozsypie się.
Tu
już detal widać dobrze. Okna piętra ujęte w uszkowate, tynkowe opaski z
ozdobnymi podokiennikami. Na podstawie tak zachowanego elementu da się
odtworzyć cały wystrój elewacji.
Można było wybrać ten najlepiej
zachowany detal i poddać go pełnej konserwacji, pozostawiając na
elewacji w formie historycznego świadka. Pozostałe, których już nie ma a
które były takie, odtwarza się zgodnie z formą i szablonami zdjętymi z
tego fragmentu. Robi się to w specjalnej sztukatorskiej, wapiennej
zaprawie o składzie jak zaprawy historyczne.
Klasztorne okno.
Widać,
że od zewnątrz miało kiedyś drewniane okiennice. Widać, że podziały
okna były proste bez ozdobników i profilowanych listew. Nie widać
koloru. Po zdemontowaniu okien okazało się, że kolor jest ciekawy, jasny
ale nie biały. Taki ciepły popielaty.
*
Strzegomski klasztor Karmelitów był pierwszym a więc najstarszym, klasztorem
tego zakonu na Śląsku. Założony został w roku 1382 za zgodą króla Czech Wacława
V. Wybudowano go poza murami miejskimi, koło Bramy Świdnickiej, Kiedy husyci
wtargnęli na Śląsk, miasto obawiało się, że przy oblężeniu Strzegomia klasztor
może służyć wrogowi jako baza wojenna. Klasztor więc zburzono. Był rok 1428.
Dwa lata później, miasto zwróciło się do króla Zygmunta z prośbą o
zezwolenie na odbudowę klasztoru. Król zgodę wydał, nowy klasztor usytuowano
wewnątrz, przy Bramie Jaworowej. Początkowo był to tylko kościół klasztorny.
Około roku 1500 do południowej ściany kościoła dobudowano budynek klasztorny,
trzyskrzydłowy, z krużgankami, otwartymi na klasztorny wirydarz. Klasztor wraz
z kościołem, tworzył regularny czworobok
Do roku 1539 strzegomscy karmelici cieszyli się spokojem, ale gdy przyszła
reformacja przełożony zakonu został zmuszony do przekazania klasztoru i
wszystkich jego posiadłości Miastu, z jednym zastrzeżeniem, że jeśli skończy się
niepokój, wszystko znów zostanie zwrócone zakonowi. Tak więc klasztor został
opuszczony przez braci zakonnych na całe 100 lat. Przez ten czas służył
protestantom. W wyniku oblężenia i zdobycia Strzegomia przez Szwedów, w roku
1640, klasztor został doszczętnie zniszczony. Klasztor zwrócono Karmelitom roku
1657, niestety już tylko w formie ruin.
.
Z tego czasu dobrze zachowały się kryte kolebą piwnice
A tak na marginesie mówiąc: tego rodzaju faktura wapiennego tynku nazywa się fachowo tynkiem "z rękawicy"
Odbudowa
klasztoru rozpoczęła się w roku 1704.
Rada Miasta przekazała potrzebne na budowę drewno,resztę dali mnisi.
Poświęcenie kościoła odbyło
się w 1716 roku. Odbudowa budynku klasztornego została ukończona dopiero
w roku 1720.
Spokojne życie konwentu trwało do roku 1810. Nadeszła sekularyzacja a z
nią likwidacja Zakonu. 18 kwietnia 1811 roku odprawiono w kościele
ostatnią Mszę Świętą. Od tego czasu klasztor pełnił przeróżne funkcje:
magazynu, szpitala, a nawet hotelu, był bowiem wynajmowany mieszkańcom
miasta za
niewielką odpłatnością.
W 1812 roku gmina ewangelicka zwróciła się do
kanclerza Prus, o nieodpłatne przekazanie klasztoru Zgodę uzyskała w grudniu
1812 roku. Gmina ewangelicka istniała do 1945 roku. Po wojnie, jeszcze do roku
1957, odbywały się tu nabożeństwa. Potem kościół stał już zupełnie pusty i
niszczał, dodatkowo narażony na dewastację przez różnej maści poszukiwaczy
skarbów. Pomieszczenia klasztorne użytkowało Miasto. W marcu 1997 roku zupełnie
zdewastowany kościół Miasto przekazało Diecezji Legnickiej. W klasztorze miały
siedzibę instytucje państwowe, mieściło się tu również Muzeum Ziemi
Strzegomskiej.
.
Klasztor założony na planie w kształcie litery C z ryzalitem w skrzydle
południowym, od strony wnętrza. Skrzydła klasztorne, przybudowane do korpusu
Kościoła, tworzą wewnętrzny dziedziniec – klasztorny wirydarz. Wejście na
dziedziniec od strony ulicy przez reprezentacyjny portal i sień a od strony
podwórza przez dużą, sklepioną, sień przelotową.
.
Ryzalit,
czyli występ, skrzydła południowego to widoczna tu weranda. Weranda
została dobudowana do skrzydła w tym samym czasie kiedy zamurowano
otwarte krużganki. W miejsce otworów podcieniowych wprowadzono półłukowe
okna.Wnętrza zachowały jednak pierwotny układ z czytelnym krużgankiem,
obiegającym
wirydarz dokoła. Na rysunku krużganki zaznaczyłam jaśniejszym kolorem.
Tak wyglądały sklepione krużganki.
Szkoda, że przez okna wpada niewiele światła.
Można
sobie wyobrazić jak piękne były krużganki wtedy, gdy otwierały się na
zewnątrz i z trzech stron okalały klasztorny wirydarz.
Ściany klasztoru, zwłaszcza w tej dolnej partii murowane są z kamienia i cegły na zaprawie wapiennej, Sklepienia
kamienno-ceglane, krzyżowe i kolebkowe, z lunetami. Na sklepieniach podłogi kamienne, z piaskowca, albo
drewniane, z szerokich barokowych desek, układanych na legarach.
Sklepienia
nad piętrem bardzo piękne i jak widać zachowane w doskonałym stanie.
Cały obiekt zachował niczym nie zaburzony dawny układ pomieszczeń
klasztornych. Musiałam nieźle się nagłowić, żeby jakoś w te wnętrza, nie
niszcząc układu, wkomponować choćby pomieszczenia sanitarne. Jeszcze
gorzej było z windami dla osób niepełnosprawnych. Potrzebowałam dwie
takie windy.
.
Założyłam,
że będą to windy przeszklone i że umieszczę je od strony wirydarza. Ale
jak pokonać kondygnacje bez niszczenia pięknych sklepień ? Wymyśliłam,
że jedną windę umieszczę w werandzie.
.
Trzeba
było tylko zabudować dół werandy przeszkleniem. To akurat nie było
problemem. Popatrzcie na zdjęcie poniżej. Tak to teraz wygląda (zdjęcie z
internetu).
.
Szklana
winda wewnątrz werandy wcale nie rzuca się w oczy. Winda prowadzi
wyłącznie z parteru na piętro. Z piętra na poddasze, gdzie są sale
konferencyjne, można się dostać za pomocą schodołaza s-max . Pokonanie
jednej kondygnacji nie jest już tak uciążliwe jak trzech.
Drugą windę umieściłam w przybudówce.
.
Te
"pączki" po prawej stronie, przyklejone do bryły klasztoru, to wtórne,
dużo późniejsze, przybudówki, bez historycznej wartości. Żeby jakoś
złagodzić przypadkowość tych przybudówek windę zaprojektowałam w formie
małej werandy, charakterem nawiązującej do istniejącej.
.
Tak wygląda pierwszy roboczy szkic-model projektowanej werandy.
.
A
tak to teraz wygląda w naturze (zdjęcie z internetu). Mała, windowa,
weranda trochę "dodaje charakteru" dziwacznym przybudówkom.
W poklasztornym wirydarzu rośnie nadal stare drzewo. Wkrótce rozwinie
się nasadzona, jeszcze bardzo rachityczna, zieleń. wokół zieleni można
będzie przysiąść na kamiennej ławeczce a pod ścianą kościoła znajdzie
się miejsce na lapidarium , ekspozycję kamiennych pamiątek z minionych
wieków, nie tylko z klasztoru, także z innych, historycznych miejsc Strzegomia..
A teraz tup, tup, tup, idziemy na strych
.
Trochę karkołomna wędrówka, bo ciemno.
.
Piękna
jest historyczna barokowa więźba. Taka nietypowa, o mieszanym układzie.
Nawet nie wiem, jak ją nazwać. Pierwszy raz widziałam jak miecze (to te
skośne) są w połowie przecięte poziomymi belkami. Widać jak bardzo
zniszczona i zasolone są niektóre elementy więźby.
Ta
więźba to był drugi, po windach, orzech do zgryzienia. Historycznie
bardzo wartościowa, fragmentami dobrze zachowana a fragmentami
koszmarnie a do tego jeszcze ogromny strych nad całym klasztorem
oświetlony wyłącznie za pomocą wolich oczek.
.
Dach
z wolimi oczkami ma piękną formę ale jest to forma skończona,
wprowadzenie jakichkolwiek elementów doświetlających burzy harmonię.
Żeby wilk był syty a owca cała czyli konserwator miał wyeksponowaną
więżbę a inwestor zagospodarowany strych, podzieliłam sobie przestrzeń
strychową na trzy części.
.
W
pierwszej, najmniejszej, zaprojektowałam kotłownię gazową.. Dobrze tu
usiadła, bo kotłownia gazowa o tak dużej mocy jest pomieszczeniem
wybuchowym i powinna być sytuowana na ostatniej kondygnacji. Drugą
część, tę w której więźba była najlepiej zachowana. pozostawiłam bez
zmian, to znaczy więźba została odremontowana i można ją oglądać w
pierwotnym kształcie jako przykład pięknej barokowej konstrukcji. Tę
część oddzieliłam od pozostałej ścianami i drzwiami ogniowymi. W
pozostałej największej części strychu zaprojektowałam sale
konferencyjne. Tu konstrukcja drewniana została ogniowo obudowana
płytami gipsowo kartonowymi a w dachu pojawiły się okna połaciowe..
Musiały się gdzieś pojawić bo oprócz doświetlenia takie okna spełniły
rolę klap oddymiających. Nie ma lekko, historia, historią a wszystko
musi działać i zapewniać bezpieczeństwo Oczywiście pojawiły się
wyłącznie od strony dziedzińca klasztornego. W ten sposób od strony
zewnętrznej dach klasztoru nie został zniszczony a wymogi techniczne
zostały spełnione.
.
Trzeci
orzech do zgryzienia, ten najtrudniejszy, to była ochrona pożarowa.
Cierpiał pożarnik, cierpiałam ja, cierpiał inwestor a wszyscy cierpieli z
jednego powodu. Ten powód widoczny jest na zdjęciu niżej - to te
kolorowe kioski, budki i pawilony. Tragedia, przytykały prawie do samego
klasztoru a klasztor miał okna. Zamurowane były ale w projekcie, żeby
miał sens okna trzeba było odmurować no i zaczęła się jazda.
Najtrudniejszy pożarowo projekt w moim życiu. Odległość okien od
pawilonów trochę ponad dwa metry a powinno być 8. Nie ma zmiłuj ani
rączką ani nóżką. Zaprojektowałam okna o odporności ogniowej 60 minut.
No tak, w literaturze takie okna istnieją, w reklamówkach firm a jakże !
też ! Tylko jak przychodzi co do czego firmy nie podejmują się
wykonania takich okien i kropka. Reklama, reklamą, a życie, życiem,
Następny etap to były żaluzje przeciwpożarowe a potem jeszcze kolejna
ekspertyza pożarowa i odstępstwo Krajowego Komendanta Straży Pożarnej.
Uffff - dobrnęliśmy wspólnie do szczęśliwego końca.
.
Już
po remoncie, obiekt oddany do użytku, podobno inwestor zadowolony,
użytkownicy też. Wreszcie Muzeum Ziemi Strzegomskiej , które teraz
nazywa się Izbą Tradycji Ziemi Strzegomskiej, ma właściwe lokum Działa
tu też "CAS Karmel" czyli Centrum Aktywności Społecznej. 15 organizacji
pozarządowych znalazło swoje miejsce. W wirydarzu odbywają się
spotkania, koncerty i wystawy. Sale konferencyjne czynne są na okrągło.
Życie wróciło w te historyczne mury.
.
Niestety,
jak zwykle zabrakło mi czasu i nie mam zdjęć po remoncie, muszą więc
wystarczyć te z internetu (oznaczone czerwoną kropką). I oczywiście
obietnica, że niedługo pokażę swoje.