STAROŚĆ
złota jesień, uśmiechnięta twarz seniora z reklamy.
Dom starców - przymusowe szczęście, czy może smutne getto ?
Kolejny tydzień otwieram komputer i wchodzę w świat starszych ludzi. Próbuję, na ile potrafię, ułożyć im życie w Wielkim Domu.
Stu pensjonariuszy, stu różnych ludzi z różnymi historiami, z różnymi charakterami. Taki dom musi być dla jednych azylem spokoju i schronieniem w samotności, którą wybrali świadomie i do której przywykli. Dla innych musi być namiastką życia w rodzinie, musi zastąpić bliskość dzieci czy uśmiech przyjaciela, o ile da się to czymkolwiek zastąpić. Jeszcze dla innych to ma być oddech po pracowitym życiu, miejsce radosnego czerpania tego, co życie nam daje. Są też tacy, dla których to ma być już tylko zapewnienie opieki w ich zamkniętym świecie, do którego dostępu nie mają nawet najbliżsi.
Niezmiernie trudno jest połączyć te światy w Wielkim Domu.
Domu, który wcześniej był szpitalem. Ten fakt z jednej strony ułatwia, bo pokoje duże, drzwi szerokie, korytarze przestrzenne, schody wygodne ... z drugiej strony utrudnia, bo piętno szpitala zawsze jakoś zostaje, choćby w takim koszarowym porządku, w układzie pomieszczeń.
Najpierw opowiem o obiekcie :
.
Dom został wybudowany w roku 1891
jako szpital katolickiej fundacji Sióstr Elżbietanek.
Tak właśnie wtedy wyglądał. Jednak tylko przez kilka lat funkcjonował w takim kształcie. Już w 1898 roku rozpoczęto rozbudowę. Najpierw dobudowana została kaplica Najświętszego Serca Jezusa, zajmująca lewe skrzydło szpitala. W 1914 roku dobudowano prawe skrzydło szpitala, tak, że tworzył on teraz literę C. W roku 1924 rozbudowano drugie piętro a 1936 nadbudowano piętro trzecie, ukryte w mansardowym dachu.
.
Szpital otrzymał taki wygląd..
Tak dotrwał do 1946 roku, kiedy to przeszedł na własność Skarbu Państwa. Trochę w nim pozmieniano, rozbudowano wejście, dobudowano część zabiegową
Obiekt mieści się w znanym uzdrowisku, na skraju parku zdrojowego.
Powietrze cudowne. Otwierasz okna widok na góry albo na parkowe alejki z ławeczkami. Wystarczy wyjść, przejść przez jezdnię i można wmieszać się w kolorowy tłum kuracjuszy, jak oni ponarzekać co boli, potęsknić za młodością. Można z ławeczki obserwować rozbrykane dzieciaki włażące do każdej fontanny. Można pójść do kawiarenki. Można wieczorem, z okna swojego pokoju, obserwować dziko zakochane pary przemykające cichcem do domów zdrojowych. Można posłuchać jak z parku dobiega muzyka, można zapomnieć o samotności, o bólu ... przynajmniej na chwilę.
.
Dom ma swój charakter, ma duszę, Chociaż stylem nie wyróżnia się od innych, uzdrowiskowych domów bardzo łatwo tu trafić.
Jak przed laty sygnaturka nad kaplicą zdaje się mówić - to tu !
Widać ją z daleka. Trudno się zgubić.
Mieszkańcy nie muszą się czuć wyobcowani czy jakoś specjalnie traktowani są cząstką normalnego świata. Nawet tabliczka nad drzwiami niczego specjalnego nie zasugeruje. STREFA SENIORA - tak będzie się, w przyszłości, nazywał ten piękny i wielki dom. Tak nazwał go Inwestor. Ja w duchu nadałam mu imię Wielki Dom i tak będę go nazywała.
.
Niestety, w takim stanie jest teraz obiekt.
Czas
zrobił swoje a jeszcze dość długo dom stał pusty i niszczał. Dwa lata
temu zrobiliśmy projekt zabezpieczenia dachu i renowacji elewacji.
Zlikwidowałam paskudną, współczesną dobudówki do wejścia.
Dom otrzyma pierwotną formę i pierwotną kolorystykę. Delikatne odcienie błękitu. Historii stało się zadość
Projekt elewacji. frontowej.
Tak
będzie wyglądał obiekt po remoncie. Przy żółtym, kamiennym cokole i
czerwonej dachówce błękitne ściany wyglądają nieco bajkowo. Ucieszyłam
się kiedy pod wierzchnią farbą pokazały się takie pierwotne kolory. Dom
będzie wesoły, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
A to już elewacja boczna z widokiem kaplicy.
Kaplica
zakończona jest takim trochę niezwykłym, eliptycznym wykuszem. Wewnątrz
pomieszczenie zajmuje dwie kondygnacje. Ma nawet prawdziwy, niewielki
chór.
Tak
wyglądała elewacja tylna w trakcie remontu dachu i wymiany pokrycia. To
miejsce jest piękne i magiczne o każdej porze roku ale w zimie błękitna
elewacja zaświeci jak bajkowy pałac. Czerwona, wesoła dachówka a na tle
błękitnych ścian ozdobny detal, w kolorze zbliżonym do żółtego
piaskowca, z którego zrobiony jest cokół. Na tle zieleni i letniego
nieba to trochę zniknie ale na białym śniegu - będzie miodzio !
Stara więźba dachowa.
Ciekawy dość układ konstrukcyjnych elementów.
Tak wyglądała, gdy pierwszy raz pojechaliśmy tam mierzyć i robić dokumentacją fotograficzną.
Tradycyjnie
pokazuję więźbę, bo mam ogromny sentyment do dawnych, zmyślnych
konstrukcji ciesielskich. Lubię zapach starych strychów, zwłaszcza jak
są nagrzane słońcem.
Nie
pokażę rzutów kondygnacji. Jak Dom zostanie ukończony Inwestor sam go
zareklamuje i pokaże tyle ile będzie chciał, nie pytałam więc pozostawię
rozkład pomieszczeń w kategorii zawodowej tajemnicy. Czasem zbytnich
szczegółów lepiej nie pokazywać.
Kuszą nie tego, co potrzeba.
Po
zdjęciu istniejących dachówek i założeniu izolacyjnych folii wnętrze
strychu wyglądało niesamowicie. Przede wszystkim ten specyficzny kolor
drewna i fantastyczna widoczność każdego, najmniejszego detaliku. Przy
sztucznym świetle nigdy tak się tego nie zobaczy. Czułam się niemal jak
na filmie, gdzie artysta malarz ma swoją pracownię pod szklanym dachem,
pod samymi chmurami.
***
Teraz
siedzę nad projektem wnętrza. Kombinuję jak ułożyć to ich życie
bezpiecznie a jednocześnie wygodnie i z odrobiną luksusu. Luksusu, który
powinniśmy im podarować. Niech cieszą się wspomnieniami ale też życiem,
które się jeszcze nie zamyka, które jeszcze tak wiele może dać.
Przede wszystkim mały własny mały świat.
Pokój, azyl, własny kąt. Ile osobowości tyle różnych rozwiązań .
Pokoje
są duże i jasne. Najczęściej jedno lub dwuosobowe. Wbrew pozorom
jedynki nie mają największego powodzenia. W dwójkach mieszkają
małżeństwa albo ludzie, którzy nie znoszą samotności. W większości nie
znoszą. Każdy pokój ma własną łazienkę, duże okno, przez które widać
niebo z ptakami i góry, i park.
Są
pokoje wygodnie urządzone, z telewizorem, telefonem, bujanym fotelem,
lampą, dającą miłe delikatne światło. Są podręczne lodówki i biurka. Są
też pokoje puste, takie, do których można przywieźć własne meble, własny
telewizor, nawet własny telefon.
Coś
dla ducha - piękna kaplica po Elżbietankach. Kaplica ma swoisty
nastrój, półkoliste prezbiterium i chór. Jest w spokojnej części domu
oddalona od gwaru. Można przyjść posiedzieć pomodlić się nawet w ciągu
dnia. Obok kaplicy zakrystia kapelana. Kapelan to w Wielkim Domu prawie
domownik.
Coś
dla ciała - jedzonko pyszne być musi a najlepiej, żeby domowe
przypominało. I zero tolerancji dla salmonelli czy gronkowca. Duża
nowoczesna kuchnia spełnia najostrzejsze wymogi sanepidu. Sama kuchnia, w
takiej kuchni, to mały pikuś, potrzebnych jest jeszcze wiele
pomocniczych pomieszczeń i brudna przygotowalnia i zmywalnia i magazyny i
szatnie i socjalne pomieszczenia pracowników. Połowę kondygnacji
zajmuje. Podawanie jedzenia, w tym wielkim domu, też jest skomplikowane.
Są przecież pensjonariusze chodzący i tacy, co nie opuszczają własnych
pokoi. Niektórzy lubią towarzystwo i tylko w towarzystwie im smakuje a
inni delektują się w samotności. Pensjonariusze chodzący i towarzyscy
mają do dyspozycji jadalnię która, czasem pełni też funkcję kawiarenki. Z
boku barek - można przyjść, usiąść, spotkać się choćby z rodziną, czy
znajomymi, można zaprosić zapoznanych kuracjuszy. Dla pacjentów
"pokojowych" na każdym piętrze jest kuchenka oddziałowa połączona z
kuchnią dźwigiem. Wygodnie rozwozi się posiłki.
Piętra
mają też części medyczne, gabinety lekarza i pielęgniarek. Ktoś musi
cały czas czuwać nad pensjonariuszami, takie jest życie.
Do
Wielkiego Domu wchodzi się jak do sanatorium. Obiekt miał dwie klatki
teraz, dla bezpieczeństwa i wygody, dostał trzecią, szeroką, żelbetową
usytuowaną tuż przy windzie i recepcji. A w recepcji można sobie kupić
wodę mineralną i prasę codzienną, jakieś słodycze czy drobiazgi.
Na
każdym piętrze jest patio, miejsce blisko schodów i windy. Będą tam
stały wygodne kanapy. Tylko sobie usiąść i obserwować, kto wychodzi, kto
przychodzi, do kogo przyszli, kto fatalny berecik ubrał a kto ma
odlotowe adidasy. I poplotkować sobie tu można ile dusza zapragnie, a co
!
Ruch to zdrowie a tego seniorom brak, nawet bardzo brak.
W
naszym Wielkim Domu sporo miejsca służyć będzie temu właśnie celowi,
jak w domu zdrojowym, czy w sanatorium. Będziemy tu mieli basen,
siłownię a nawet dwie sauny. Będzie wielka sala do ćwiczeń
rehabilitacyjnych. Będzie zaplecze dla terapeutów.
A kto może, to ruch na świeżym powietrzu. Kijki do ręki i w drogę !
Okolica
kusi pięknem, oj, kusi ! Cisza, spokój, tylko rowerzyści przemykają.
Wiosną na zboczu góry kwitną sosny, jesienią drzewa mienią się
wszystkimi kolorami. Kapie złoto, płonie purpura - tylko brać, cieszyć
się, smakować życie i dziękować za nie.
Latem
zieleń we wszystkich odcieniach, od seledynu po ciemną, głęboką,
butelkową. W stawie przegląda się świat, tyle ma do dania wszystkim
nawet, a może zwłaszcza, seniorom. Oni mają czas. Nigdzie nie pędzą, nic
im nie umyka. Mogą się delektować pięknem.
Na brak towarzystwa można się nie uskarżać.
W
ostateczności kaczki dadzą się przekupić kawałkiem bułki a jak się
rozgadają, jak kłapną dziobem ! od razu weselej na duszy się robi..
Czego
więcej chcieć, woda, góry, po drodze piękny park zdrojowy a w parku
ławeczki.. Może tylko bliskiej dłoni brakuje albo ciepłego spojrzenia,
bliskiego uśmiechu.
Cały
czas sobie myślę, co też mi wyjdzie z tego projektu, co zafunduję
starszym ludziom, do których od zawsze mam wielki sentyment, których
zwyczajnie lubię. Czy to będzie miejsce z szansą na odrobinę szczęścia,
nawet jeśli jest to szczęście przymusowe ? Czy będzie to wystarczająco
otwarty świat dla zamkniętych we własnym świecie ludzi?
Trzymajcie kciuki, żebym czegoś ważnego nie przegapiła, żeby przypadkiem, niechcący, nie wyszło mi smutne getto. Tego boję się najbardziej, nie przepisów czy wymogów. Od przepisów i wymogów mam głowę i doświadczenie do reszty potrzebne jest serce.
Ale czy moje wystarczy ?
*
O właśnie to serce, tak wielu projektantów o tym zapomina, tworząc pomniki własnej dumy i popisu, a fakt że tam będą wewnątrz ludzie idzie na dalszy plan. Tu bym się nie obawiał :) Na pewno wszystko wyszło świetnie i wnętrza mają ludzki charakter.
OdpowiedzUsuńAż by się chciało słyszeć bicie dzwonka z sygnaturki, wzywającego na obiad... albo podwieczorek :)