poniedziałek, 23 maja 2016

KRZESZÓW, KLASZTOR


POGMATWANE 
DZIEJE


Zespół Opactwa Pocysterskiego w Krzeszowie





1 Bazylika Łaski Najświętszej Marii Panny
2  Kościół Świętego Józefa
3  Klasztor Sióstr Benedyktynek i Ojców Cystersów
4  Dom Opata – Centrum Dialogu
5  Stara Wozownia – Dom Pielgrzyma

Opisywałam już tu Dom Opata, to ten mały, czerwony, oznaczony numerem cztery. Teraz czas na opowieść o Klasztorze Sióstr Benedyktynek i Ojców Cystersów.


Historia klasztoru krzeszowskiego sięga zamierzchłych czasów średniowiecza. W roku Pańskim 1242 księżna Anna, wdowa po Henryku Pobożnym, ufundowała w Krzeszowie klasztor i osadziła w nim Benedyktynów sprowadzonych z Czech. Jej wnuk, książę świdnicki Bolko I, w 1289 roku, wykupił od benedyktynów dobra klasztorne za 240 grzywien srebra czyli około 120kg kruszcu. Trzy lata później ufundował w tym miejscu Opactwo Cystersów, których to cystersów sprowadził z pobliskiego Henrykowa. Za sprawą Bolka i Cystersów Kościół klasztorny stał się mauzoleum książąt świdnicko-jaworskich. Dynastii Piastów świdnicko-jaworskich stała się dobrodziejami dla zakonu.

Wzniesiony w średniowieczu klasztor, tak zwane Claustrum, bardzo długo wyglądał tak, jak na rycinie sporządzonej według rysunku Willmana






.
Miał trzy skrzydła na planie boków kwadratu, natomiast południowa ściana Kościoła, stanowiła brakujący czwarty bok. W środku znajdował się wewnętrzny ogród, wirydarz. Skrzydło zachodnie było wysunięte przed fasadę kościoła.

Nie znamy daty budowania średniowiecznego Claustrum, nie wiadomo też ile razy był on potem przebudowywany. Wiadomo, że w roku 1426 husyci spalili klasztor a w roku 1463 najechały go wojska czeskie. Odbudowa ze zniszczeń zakończyła się ok. roku 1490.
A potem przyszła wojna 30-letnia, w roku 1632 dotarły do Krzeszowa protestanckie wojska sasko-brandenburskie. Zakonników wypędzono a klasztor zrabowano. W następnym roku pojawiły się wojska szwedzkie, które dwukrotnie spustoszyły opactwo i spaliły cenną, liczącą wówczas około 1000 woluminów bibliotekę. Przy okazji swego drugiego pobytu Szwedzi znowu spalili klasztor i budynki gospodarcze. W obawie przed kolejnym atakiem wojsk cystersi uciekli, Dopiero w roku 1638 przystąpiono do odbudowy.

W roku 1660 opatem krzeszowskim został Bernard Rosa. Zapoczątkował on okres rządów wybitnych opatów. Rozpoczęło się osiedlanie w Krzeszowie artystów, którzy dali początek bardzo ważnemu ośrodkowi sztuki. Rozpoczęła się odbudowa istniejącego Claustrum.
Powstały wtedy krużganki po wschodniej stronie. Dziś jest to część gospodarcza, niewidoczna i niedostępna dla turystów.
Około roku 1740, postanowiono jednak wyburzyć część Claustrum i wybudować nowe założenie barokowe, budowę rozpoczęto ale szybko przerwano. Powrócono do niej po 30 latach.
Z tego właśnie okresu pochodzi projekt , który niżej pokazałam, autorem projektu jest I. G. Feller. Dla jasności wprowadziłam do rysunku kolor i literowe oznaczenie skrzydeł klasztornych.







.
Projekt zakładał wyburzenie skrzydła południowego i skrzydła zachodniego, skrzydło wschodnie miało stać się skrzydłem środkowym a po wybudowaniu całkiem nowego skrzydła wschodniego klasztor miał, wraz ze ścianą południową Bazyliki, tworzyć ogromne założenie z dwoma wewnętrznymi wirydarzami. Skrzydło południowe starego Claustrum wyburzono całkowicie i w latach 1774 - 1782 wybudowano nowe, oznaczone przeze mnie na rysunku kolorem i lierką A. Skrzydło to zachowało się do dzisiaj w nie zmienionej formie. Na rysunku widać jak paradne miało być w założeniu skrzydło zachodnie B, widoczne od strony placu przed Bazyliką Łaski.








.
Planowano tu umieszczenie paradnej klatki schodowej, zwieńczonej kopułą. Na zdjęciu poniżej widać wybudowany fragment skrzydła zachodniego, ten fragment możemy dzisiaj oglądać od strony placu



tak wyglądał przed remontem


a tak po remoncie
          
Niestety, z braku środków, tej paradnej reszty nigdy nie wybudowano. Jeszcze prawie sto lat w tym miejscu istniało  skrzydło zachodnie starego Claustrum, wyburzono je dopiero w roku 1873.






Na zdjęciu widać wykopy archeologiczne.  

W wykopach odkryły się oczywiście pozostałości skrzydła zachodniego starego Claustrum. Fragmenty kamiennych murów i fundamentów.
Na zdjęciu widać też  jak skrzydło południowe "urywa się" w kierunku zachodniego, pokazuje to wyraźnie, że w założeniu budowa klasztoru miała być kontynuowana.







.
Nigdy nie wybudowano planowanego skrzydła wschodniego D, wybudowano natomiast niewielką, sześcioosiową część skrzydła środkowego C. Skrzydło środkowe C łączy się dzisiaj ze starym klasztorem, będącym pozostałością Claustrum. Na fotografii widać niższy budynek z podcieniami, łączący skrzydło środkowe nowego klasztoru i Bazylikę. Bazylika jest po prawej stronie. (zdjęcie powyżej nie jest moje, ja tylko opatrzyłam je wyjaśniającymi napisami)




 Widok Claustrum od strony ogrodu sióstr.



Jesienią przed Claustrum snują się dymy z ogniska.

Najpiękniejszym pomieszczeniem starego Claustrum jest Konfraternia, zwana czasami błędnie Salą Rycerską. Jest to obszerna izba przekryta gotyckimi sklepieniami krzyżowo-żebrowymi, opartymi na ścianach i dwóch, centralnie ustawionych kolumnach.




Tak wygląda rzut poziomy konfraterni.

Przerywaną linią zaznaczony jest przebieg żeber sklepiennych. Na środku izby widoczne są dwie kolumny. W trakcie remontu, pod ceglaną podłogą odkrył się pierwotny poziom średniowiecznego Claustrum, jest on kilkadziesiąt centymetrów poniżej dzisiejszego. Pojawił się nawet pomysł, by na fragmencie posadzki, koło kolumny, odkryć ten poziom i pokazać piękną, starą, ceglaną podłogą. Od góry przykrywa się taką "odkrywkę" pancerną szybą, po której można chodzić. Oczywiście odpowiednio się to wszystko od spodu oświetla. Przy okazji można by było oglądać kolumnę w prawdziwej jej proporcji. Po długich dyskusjach i rozważaniu za i przeciw, zrezygnowaliśmy z tego pomysłu.





Zdjęcie Konfraterni, zrobione przed renowacją,

Te wymalowane cegiełki to współczesny blef. W rzeczywistości kolumny i żebra sklepienne wykonane są z piaskowca a sklepienia wymurowane z gotyckiej cegły i tynkowane zaprawą wapienną.

Do początków wieku dziewiętnastego klasztor był własnością Cystersów, jednak w roku 810 nastąpiła sekularyzacja dóbr klasztornych.  Król pruski Fryderyk III wypędził mnichów z klasztoru, skonfiskowano wszystkie cysterskie budynki. Majątek klasztorny przejęli Prusacy. W części klasztoru urządzono szkołę ludową. W roku 1919 przybyli do Krzeszowa ponownie benedyktyni.
W czasie II wojny światowej klasztor zarekwirowano na obóz dla przesiedlonych: internowanych śląskich Żydów, Węgrów i Polaków. 12 maja  1946 roku benedyktyni opuścili Krzeszów. W ich miejsce przybyły tu ze Lwowa polskie siostry benedyktynki.

Do dzisiaj siostry te zamieszkują klasztor. Kiedy pracowałam nad projektem było ich 36. Wtedy część klasztoru zajmowali cystersi ale ostatnio przenieśli się do Wąchocka.
Siostry utrzymują się z własnego gospodarstwa, mają wielki ogród i pole, gotują, robią przetwory, suszą zioła, a jaki wspaniały chleb wypiekają w starym piecu chlebowym !!! W czasie prac mieliśmy duży kłopot z rozpadającym się kolosem ale się udało ... zapach chleba, raz w tygodniu, unosi się po klasztornych korytarzach ... mówię Wam - niebo

*

Jajecznica ze szczypiorkiem !!!
Tak nazwałam sobie tę elewację, gdy moim zdumionym oczom, pod wtórną, szaro-burą farbą, ukazały się ostre, barokowe kolory. Dokładnie takie, jak na fotografii. Zaskakujące zestawienie dla tego charakteru elewacji, bo w formie jest już trochę klasycyzująca, wystarczy popatrzeć choćby na ten tympanon. Forma klasyczna, detal barokowy.





Mocny złoty ugier i dwa odcienie zieleni.

Zdjęcie jest bardzo płaskie, bo robione w pełnym słońcu. Nie widać na nim gry światłocienia ale kolory oddaje wiernie. Są wściekle barokowe.
Oglądałam dziesiątki fragmentów tynku i sztukaterii z zachowanym kolorem, późniejsze badania stratygraficzne, przeprowadzone przez konserwatorów potwierdziły - jajecznica ze szczypiorkiem







To ten sam fragment elewacji, tylko przed remontem.

Tak właśnie żałośnie to wyglądało. W górnych partiach detal dosłownie sypał się na głowę.



Detal elewacji - nie ma wątpliwości co do koloru

A przy okazji zwróćcie uwagę na okno. Zwieńczenie otworu ma bardzo finezyjny kształt. Stolarka okna dokładnie ten kształt odwzorowuje. Wyobrażacie sobie wykonanie tego okna we współczesnej technologii , z zastosowaniem szyby zespolonej z dwu szyb w środku z pustką powietrzną. Zrobili to!. Dla mnie mistrzostwo świata.






W projekcie przyszło mi rysować całe to cudo, elewacja przepiękna, 23 osie okienne. Na górnym rysunku widać ten fragment, który pokazują fotografie, na dolnym widać całą elewację, a nawet dwie.





.
Tej długiej elewacji w zasadzie nie można oglądać, jest to bowiem widok od strony ogrodu Sióstr. Ogród nie jest dostępny dla zwiedzających ani dla osób postronnych.Szkoda, bo to najpiękniejsza elewacja Klasztoru.
Tak elewacja wyglądała w roku 1999, kiedy zaczynałam projekt, miejscami widać nawet jak kolorki "wyłażą" spod burej farby. Niestety, widać wyraźnie jak tynki "obłażą". Miejscami były tak odparzone i skorodowane, że rozsypywały się pod palcami. Podobnie było też z pięknym, barokowym detalem. To był ostatni dzwonek, żeby uratować.








Na  ogrodzie klasztornym pasły się krowy

Popatrzcie na zdjęcie niżej, zrobione zostało 8 lat później. Tak wyglądała elewacja  w trakcie remontu Klasztoru. Niestety, na zdjęciu widoczna jest tylko połowa elewacji. Nie da się zrobić zwykłego zdjęcia z odległej perspektywy bo zasłaniają drzewa. Można by z lotu ptaka ale takich możliwości to ja nie mam. Musi więc wystarczyć rysunek i wyobraźnia.









.
Kiedy zaczynałam projekt w niewielkiej części klasztoru mieszkali ojcowie Cystersi, pozostałą, klauzurową, zamieszkiwały siostrzyczki. Dzisiaj klasztor zamieszkują Siostry Benedyktynki. Skrzydło po Cystersach będzie domem gościnnym, udostępniony zostanie też fragment z muzeum i dawna Konfraternia a teraz sala wielofunkcyjna. Reszta dla świata nie będzie dostępna, bo Siostry są klauzurowe.

Właśnie z powodu klauzury niewiele mam zdjęć z wnętrz ale myślę, że te, co mam, warto zobaczyć bo to miejsca zwykłym "śmiertelnikom" nie dostępne. Kiedy robiliśmy inwentaryzację to moi panowie, niestety, żeby tam wejść, musieli dostać specjalną dyspensę. Ja mogłam oczywiście bez dyspensy i bez szczególnych ograniczeń.


 Korytarze klasztorne. Panuje tu absolutna cisze. Silentium sacrum.




Wydaje się, że czas stanął w miejscu.






.
To jest robocze, trochę zamazgane, zdjęcie tego samego korytarza. Na tym zdjęciu robiłam szkic elektrykowi jak ma projektować oświetlenie, żeby historycznej substancji nie zniszczyć i otrzymać pożądany efekt








A to cudowna, dwukondygnacyjna biblioteka.






.
Biblioteka. mieści się na pierwszym i drugim piętrze Klasztoru.
Nic, tylko stać w wyć z zachwytu. Biały drewniany wystrój z delikatnym złoceniem ... i te księgi . Tylko biblioteka ma tak bogaty wystrój, cele są surowe, bardziej nawet niż klasztorne korytarze. Jak to cele -  ściany, okno i prosty piec. Żadnych ozdób, gzymsów, czy choćby wymalowań.
Pomieszczenie biblioteki nakryte jest wielką kolebą z lunetami.





Tak wygląda to kolebkowe sklepienie od góry. 

Nie ma nad nim pomieszczenia tylko obejście wokół okien no i więźba dachowa, zdjęcie zrobione zostało w czasie wymiany stolarki okiennej, na sklepieniu widać stare zniszczone fragmenty







.
Niezmiernie ciekawa jest ogromna barokowa więźba dachowa, to piękna konstrukcja mansardowego dachu.






.
po tych belkach to szłam z duszą na ranieniu








.
na strychu jest niesamowity zapach ... suchego drewna, słońca i ziół, które Siostrzyczki suszą na belkach



To są "portki" 

W taki właśnie sposób ściągane są przewody kominowe z sąsiadujących cel klasztornych i łączone w jeden duży komin, wyprowadzony nad dach. Dzięki temu dach nie jest podziurawiony a kominy są elementem dekoracyjnym. W starych obiektach zwykle przewody kominowe są ściąganie i razem wyprowadzone nad dach. Ale przyznam, że tutaj spotkałam najpiękniejsze portki, takich portek nie widziałam nigdzie, a widziałam wiele. Wielu rzeczy takich, jak tu nie widziałam nigdzie indziej

Na koniec ciekawostki



Obramienie okienne.

To, co widzimy pod oknem, to ozdobny podokiennik. Natomiast to, co widzimy nad oknem, ten daszek. zrobiony z tego samego profilu, z którego zrobione są gzymsy, to naddasznica.



 Styk starego Claustrum, z częścią barokową klasztoru.

Wszystkie elewacje barokowego klasztoru są bardzo ozdobne, partery są boniowane a okna pierwszego piętra posiadają rozbudowane naddasznice, z przebogatym detalem. Ta jedna, jedyna, nie. Boni brak a okna pierwszego piętra ujęte są wprawdzie w opaski ale wyżej - NIC ! Trochę się to wszystkim wydawało dziwne. Odpowiedź przyszła w czasie renowacji, kiedy przeprowadzono badania stratygraficzne. Otóż okazało się, że pierwotnie na tej właśnie elewacji znajdowało się malarstwo iluzoryczne. Czyli te wszystkie bonie, naddasznice i detale zostały namalowane. Niestety, odtworzenie  takiego iluzorycznego malarstwa to rzecz ogromnie pracochłonna i pochłaniająca bardzo duże środki. W badaniach zapisane zostało więc jeśli w przyszłych wiekach kogoś będzie stać odtworzy sobie elewację z wymalowaniami.

Pokażę jeszcze przekroje przez klasztor.Zwróćcie uwagę na potężne grubości ścian. Obok, dla porówna pokazałam współczesne ściany konstrukcyjne 25 i 38 cm. Przy klasztornych wydają się niczym zapałki.



przekrój przez średniowieczne Claustrum.


przekrój przez klasztor barokowy

Kilkanaście lat pracy dużego zespołu projektowego.
Najpierw koncepcja, to znaczy wiele koncepcji, aż do skutku, czyli pogodzenia inwestora, konserwatora i wszystkich świętych, czyli rzeczoznawców. Potem projekt budowlany, potem projekt wykonawczy, po drodze projekty zamienne a na koniec nadzór autorski. Ech, i ten najtrudniejszy problem - ochrona pożarowa. Wszystko nietypowe i niestety wymagające odstępstw. Czy wiecie, że na przykład w oknach klasztornych korytarzy zamontowane są mechanizmy oddymiające a w pięknym mansardowym dachu ukryte są klapy dymowe.

Ech, spory kawałek mojego życia





KRZESZÓW, DOM OPATA


DOM,
 KTÓRY WRÓCIŁ DO DOMU 

Wybudowany z miłością.
Szanowany i hołubiony, niczym sam opat, Dom wkrótce stał się prawdziwą perełką w cysterskiej koronie



   Był Rok Pański 1734  

Ale historia, jak to z kapryśną historią bywa, zaśmiała się szyderczo, odwróciła twarz i skazała go na banicję. I tak, odebrany prawowitym właścicielom, tłukł się biedaczek, przechodząc z rąk do rąk. Sekularyzacja okazała się dla niego bardzo ponurym słowem.
Niestety, nie są znane dzieje Domu po sekularyzacji. Wiadomo tylko, że w dziewiętnastym wieku stał się on siedzibą leśnictwa, a jego dawna czerwono-biała elewacja została przykryta zielonym tynkiem, nosił wtedy nazwę „Zielony Dom”. Dom w dobrym stanie przetrwał do 1946 roku, później, wykorzystywany tylko częściowo, popadł w ruinę.








I stał taki - pański, bezpański.

Szczęściem dla Domu historia zatoczyła koło i wrócił do pierwszych właścicieli. Szczęściem dla mnie właściciele powierzyli go w moje ręce.
Tak wyglądał, gdy pierwszy raz pojechałam go zobaczyć. Widok był bardzo przygnębiający. I jeszcze ten śnieg.


    Był Rok Pański 1998   

     

Słońce niewiele pomagało - tragedia !


Elewacje wyglądały żałośnie.

Oczyma wyobraźni widziałam jak śnieg się roztapia, woda wnika w barokowe wapienne tynki i porowate piaskowce a potem zamarza i rozsadza. Kolejny rok, kolejne zniszczenia. W lecie Dom trochę lepiej się prezentował, tak jakoś bardziej optymistycznie i z nadzieją.


   
Najtragiczniejsze fragmenty zasłaniały zielska.

Ale słoneczne światło sprawiało że jakiś taki romantyczny się wydawał w tych swoich łachmanach. Obdartych i biednych ale świetność dawnych szat pokazujących bardzo wyraźnie. Nic to, pomyślałam, jeszcze będzie dobrze ! Najważniejsze jest zachowane, reszta da się odtworzyć.









.
W niektórych oknach zachowały się szczątki stolarki. No to nie jest tak całkiem źle, pomyślałam, da się odtworzyć jak okna wyglądały w czasach świetności.



wiele okien niestety, nie miało już stolarki 

Gdy po raz pierwszy weszłam do wnętrza Domu to zobaczyłam, co zobaczyłam. Obraz nędzy i rozpaczy !!! Popatrzcie sami na zdjęcia poniżej. Może nie są najlepszej jakości bo to zdjęcia robocze, ale pokazują wiernie ogrom zniszczenia.



Główne wejście i paradny hol. 

Paradny rzeczywiście ! pewnie od lat paradowały tu głównie duchy krzeszowskich Opatów i po nocach wyły ze zgrozy.









Hol na pierwszym piętrze, ten najbardziej reprezentacyjny, 

z wielkim oknem i widokiem na pobliską Bazylikę Łaski. To, co widać na suficie to nie żadne freski ani polichromie, to po prostu kolejne warstwy emulsyjnych farb, którymi malowano sufit. Farby odparzyły podłoże i płatami sypało się toto na głowę. Nie trzeba było już żadnych badań , układ warstw kolorystycznych widoczny był jak na dłoni, aż do pierwotnej wapiennej pobiały. Kolor pobiały otrzymały sufity w procesie renowacji








.
Pokój Opata. W tym stanie komnata, jak widać, godna nie tylko opata ale wręcz króla czy nawet cesarza.








Hol na drugim piętrze, też "doskonale" zachowany !!!

Ale trzeba przyznać, przynajmniej co miało zniszczeć zniszczało ale nikt nie wpadł na pomysł by czymś współczesnym uświetnić, nikt nie zdarł starych tynków, poodpadały same płatami ale duże fragmenty się zachowały. To kopalnia wiedzy i skarb dla projektanta.








Stropy to odrębna historia.

A bardziej obrazowo mówiąc - odrębna tragedia. Tak niestety wyglądał jeden z lepiej zachowanych stropów. Trochę strach pod takim stawać.


.
Sporo stropów zwyczajnie się zawaliło. Zwłaszcza stropy nad drugim piętrem a to ze względu na nieszczelności w dachu. Trzeba przyznać, że kiedy przystępowaliśmy do pracy dach był już odremontowany staraniem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, ale wcześniej !!! lepiej nie mówić co się działo.


   
Poddasze. 

Po niektórych stropach  widoczne zostały tylko dziury, czyli gniazda wielkich drewnianych belek stropowych.





.
A to piękna barokowa stolarka, profilowane opaski, piękne przymyki. Pająki,  jak widać, z zachwytu zrobiły tu sobie niezłe używanko.





 
Wystrój wnętrz się zachował, wprawdzie w stanie chwilami szczątkowym, ale zawsze coś, można konserwować z rekonstrukcją brakujących elementów. Na górnym zdjęciu widać bardzo wyraźnie jak spod wtórnego tynku wyłazi pierwotny, barokowy, to ten "dziurkowany" widać też piękny element z piaskowca. Duże zbliżenie pokazuje porowatą miękką strukturę tego kamienia.





  
Zachowany barokowy kominek. Kamień pięknie profilowany, nawet ślad polichromii się zachował. Teraz przyzwyczajeni jesteśmy do czystych, naturalnych kamieni. Zamalowanie kamienia wydaje się zbrodnią. ale dawniej bywało, że kamienie malowano, nie mówię tu o wtórnych zamalowaniach farbami olejnymi czy emulsyjnymi ale o pierwotnym barwieniu kamienia rozpuszczalnymi pigmentami. Z założenia kamień miał inną barwę niż jemu właściwa.


 
Boczna klatka schodowa.

Drewniane zabiegowe schody. Bardzo ciekawa konstrukcja, klatka opiera się na jednym, wysokim na trzy kondygnacje, drewnianym słupie. Przyznam, że serce podchodziło mi do gardła, gdy przyszło pospacerować po tych trzeszczących stopniach. Zachwyt zachwytem a strach strachem, niestety.


     

Wrócił do domu Dom Opata
Potrzebował reanimacji więc remont ruszył pełną parą.
Teraz jest Domem Gościnnym i Centrum Dialogu


     UDAŁO SIĘ !!!   

Tak wygląda teraz Dom Opata.
Odzyskał świetność.




.
A ponieważ elewacja została bardzo dokładnie przebadana i udało się określić pierwotne kolory to jest teraz dokładnie taki, jakim go zbudowano, nawet ma wymalowane biało szare paski na parterze.
      

       

Wszystkie elementy z piaskowca udało się uratować i pieczołowicie zakonserwować, oczyścić, odsolić, wyostrzyć rysunek zatarty i zaciapany farbą, uzupełnić ubytki.


     

Wchodzimy do wnętrza.
Kiedyś była tu prawdopodobnie podłoga ceglana albo płytki ceramiczne, teraz czerwone, klinkierowe płytki oddają dawny charakter wnętrza. Tuż przy wejściu , na zdjęciu po lewej stronie, widać kutą balustradę, która zabezpiecza schody do małej piwniczki.


 
Tak teraz prezentuje się paradny hol wejściowy. 

Duchy Opatów mogą zasnąć spokojnie. Mieliśmy nadzieję, że istniejące, główne drzwi uda się zachować. Niestety, w czasie renowacji okazało się, że są zbyt zniszczone, trzeba było odtwarzać. Detal po detalu.


     
Wejście boczne. 

Stare drzwi rozsypały się w proch, nowe zostały bardzo wiernie odtworzone, tak samo profilowane płyciny i listewki a okucia wykonane według zachowanego, barokowego. Gdyby podejść blisko wprawne oko odróżni, które jest prawdziwe ale tak właśnie powinno być.


       

Wchodzimy na piętro - hol reprezentacyjny.

Fantazyjny, barokowy kształt okna zamknięty został nową stolarką. Okno ma profile według okien starych. Okna istniejące zostały dokładnie przebadane. Kolor stolarki dobrany został starannie by odzwierciedlał ten pierwotny, ukryty pod wieloma warstwami farb późniejszych.



Przez okno widać Bazylikę Łaski


Na drugim piętrze okno równie fantazyjne. 

Tak jak to było w oknie starym otwierane są tylko środkowe kwatery. A teraz zwróćcie uwagę na żyrandole. Sporo kłopotu sprawiło mi dobranie odpowiednich, wreszcie zdecydowałam - niech będzie oprawa o wdzięcznej nazwie - "Maria Teresa na długim łańcuchu".

Kłopotliwe okazało się również ukrywanie współczesnej "infrastruktury" tych wszystkich grzejników, tablic rozdzielczych, wyłączników i innych "duperszwanców". Teraz problemu z grzejnikami by nie było, na rynku grzejników jak psów, tylko wybierać, ale wtedy wyszukanie tak gładkiego i neutralnego grzejnika, jak tu widać, to był nie lada wyczyn. Tablice i tę całą resztę trzeba było sposobem. Ten sposób widać na zdjęciu wyżej. Koło dużych drzwi, po lewej stronie, znajdują się mniejsze drzwi. Nie są to jednak prawdziwe drzwi tylko wymyślona przeze mnie osłona i obudowa tablic rozdzielczych. W formie wieszaka. To taka duża, bardzo płaska skrzynka , która ma ażurowe drzwi, wykonane jak kratki konfesjonału. Drzwi muszą być ażurowe, żeby był odpowiedni przepływ wentylującego powietrza. Nad drzwiami grzmotnęłam drewniany gzymsik a pod nim wieszaki. Goście wieszają tu okrycia okazjonalnie więc wentylacja szafki nie jest specjalnie zaburzona.  Niechcący wieszak wyszedł mi całkiem "w stylu i charakterze".



                                           Pokoje opata.


Wystrój surowy, niemal ascetyczny. 

Ściany gładkie, bez ozdób, za to parkiet układany według dawnego wzoru. Niestety, nie ma lekko. Musiałam rozrysować układ tej podłogi w skali 1:50, klepka po klepce. Nie tylko tej, wszystkich innych też. Uffff.
Na każdej kondygnacji, między dwoma pokojami znajdowały się niegdyś małe korytarzyki a właściwie to pomieszczenia rewizyjne z dostępem do wielkiego komina. W tych pomieszczeniach udało mi się zaprojektować łazienki, dzięki czemu nie było potrzeby burzenia pierwotnego, czystego układu pomieszczeń. Bardzo ciekawy jest w tym obiekcie układ przewodów, dymowych i wentylacyjnych. Zauważcie, że obiekt ma tylko jeden wielki komin na środku mansardowego dachu. Mowy nie było o projektowaniu jakichkolwiek badziewiastych kominów, które mogły upstrzyć piękne miedziane pokrycie dachu. Właśnie nad sufitami projektowanych łazienek znajduje się gąszcz giętkich przewodów zbierających powietrze ze wszystkich pomieszczeń oddzielnie i odprowadzających do wylotu konina. Niezbędna tu była skomplikowana operacja oddzielania i ogniowego zabezpieczania przewodów. Zabytek zabytkiem a techniczne warunki spełnione być muszą i kropka.


   
Boczna klatka schodowa. 

Można sobie teraz  spokojnie spacerować i nawet chwycić się pochwytu balustrady. Na fragmencie schodów zachowały się 3 oryginalne barokowe tralki, płaskie, wycinane z desek, według nich wykonano całą balustradę i jest piękna jak dawniej. Ta widoczna na górze zdjęcia biała plafoniera to trochę obcy element ale nieodzowny bo to oświetlenie ewakuacyjne.


     
Odtworzona stolarka wewnętrzna.

To zdjęcie drzwi niezbyt jest udane ale pokazuje jak pięknie odrobione są drewniane profile, no i klamka. Niby śmieszny mały szczegół a najwięcej kłopotu sprawił. W tamtym czasie, a był rok 2002, znalezienie klamki, pasującej do kutych, barokowych okuć graniczyło z cudem. Przecież te złocone, dostępne na rynku, klamki pasowały tu jak pięść do nosa. Diabeł śpi w szczegółach a łyżka dziegciu zmarnuje najlepszą potrawę Znalazłam ! ale kosztowała, lepiej nie mówić ile !!! Inwestor z pieniędzmi, jak to zwykle bywa, miał krucho i z początku mowy o takiej ekstrawagancji nie było. Ale zastosowałam metodę "na jęczenie" i za którymś razem miał tak dość moich jęków, że się złamał i klamka jest, taka, jaka powinna. I to we wszystkich drzwiach.


*

I jeszcze kilka rysunków z projektu.




schematyczny rzut obiektu


przekrój pionowy


Detal - strop istniejący, drewniany.

Zachowały się oryginalne drewniane belki stropowe, niektóre trzeba było wzmocnić, zachował się ślepy pułap, fragmenty deskowania sufitu i trzcina pod tynk. Zachowała się częściowo zasypka. W miejsce zasypki ułożyliśmy lżejszą i głuszącą wełnę mineralną. Zamiast tynku na trzcinie musieliśmy zastosować płyty gipsowo-kartonowe, ognioodporne, taki był wymóg bezpieczeństwa.





    Detal - strop projektowany, żelbetowy. 

Belki żelbetowe, o wymiarze zbliżonym do dawnych belek drewnianych, osadzone zostały w gniazdach po starych belkach, górą wylana została płyta żelbetowa a na niej ułożone warstwy wygłuszające, pływająca podłoga betonowa a dopiero do tego klejony został parkiet

*

Efekt renowacji najbardziej widoczny jest na zestawieniach
przed renowacją i ten sam fragment po renowacji.



*


*


.
Na sam koniec trochę prywaty.
Zgłosiliśmy obiekt do konkursu, oczywiście jako wspólne dzieło: inwestora, projektanta i wykonawcy. W konkursie startowały tuzy ale postanowiliśmy się zmierzyć. Komisja z Warszawy wizytowała wszystkie obiekty, tak sobie pomyśleliśmy - wejdą, zobaczą, obiekt jak obiekt, może się i nawet zachwycą ale nie zauważą najważniejszego. Więc nieco pomogliśmy w zauważeniu. Otóż wydrukowaliśmy zdjęcia obiektu z czasów jak tylko przystąpiliśmy do pracy, czyli z roku 1998. Część z tych zdjęć tutaj pokazałam. Każde zdjęcie wydrukowaliśmy na ploterze, w kolorze, format 70x100cm czyli cały karton. Wykonawca przygotował specjalne sztalugi naszego pomysłu i zdjęcia na sztalugach zostały ustawione w odpowiednich miejscach.



To zdjęcie, ustawiliśmy zaraz przy wejściu
pokazuje zagruzowane wejście do piwnicy

Komisja weszła i stanęła przed kutą stalową kratą, osłaniającą schodki w dół. Na dole piękne drzwi stalowe z okuciowym ornamentem i ćwiekami, zamykały wejście do niewielkiej piwniczki. Patrzyłam na pierwsze reakcje komisji, nie chcieli wierzyć, że to ten sam fragment, to samo miejsce.
I tak po kolei - chodzili po odnowionych schodach oglądając jak wyglądały kiedyś. Krok po kroku, sufit po suficie, podłoga po podłodze, odkrywali pieczołowitość i wierność oryginałowi ... a tam gdzie nie dało się tej wierności dochować tłumaczyliśmy w jaki sposób wybieraliśmy najmniej inwazyjne rozwiązania.

No i miałam swoje 5 minut, na scenie Zamku Królewskiego odbierałam nagrodę dla naszego Biura. Obiekt otrzymał zaszczytny tytuł "Modernizacji Roku" w kategorii budynki zabytkowe.





.
Fajnie jest postawić sobie coś takiego na półce
i czasem z nostalgią wspominać lata spędzone nad projektem
i toczone boje ... choćby o durną klamkę