poniedziałek, 23 maja 2016

KRZESZÓW, DOM OPATA


DOM,
 KTÓRY WRÓCIŁ DO DOMU 

Wybudowany z miłością.
Szanowany i hołubiony, niczym sam opat, Dom wkrótce stał się prawdziwą perełką w cysterskiej koronie



   Był Rok Pański 1734  

Ale historia, jak to z kapryśną historią bywa, zaśmiała się szyderczo, odwróciła twarz i skazała go na banicję. I tak, odebrany prawowitym właścicielom, tłukł się biedaczek, przechodząc z rąk do rąk. Sekularyzacja okazała się dla niego bardzo ponurym słowem.
Niestety, nie są znane dzieje Domu po sekularyzacji. Wiadomo tylko, że w dziewiętnastym wieku stał się on siedzibą leśnictwa, a jego dawna czerwono-biała elewacja została przykryta zielonym tynkiem, nosił wtedy nazwę „Zielony Dom”. Dom w dobrym stanie przetrwał do 1946 roku, później, wykorzystywany tylko częściowo, popadł w ruinę.








I stał taki - pański, bezpański.

Szczęściem dla Domu historia zatoczyła koło i wrócił do pierwszych właścicieli. Szczęściem dla mnie właściciele powierzyli go w moje ręce.
Tak wyglądał, gdy pierwszy raz pojechałam go zobaczyć. Widok był bardzo przygnębiający. I jeszcze ten śnieg.


    Był Rok Pański 1998   

     

Słońce niewiele pomagało - tragedia !


Elewacje wyglądały żałośnie.

Oczyma wyobraźni widziałam jak śnieg się roztapia, woda wnika w barokowe wapienne tynki i porowate piaskowce a potem zamarza i rozsadza. Kolejny rok, kolejne zniszczenia. W lecie Dom trochę lepiej się prezentował, tak jakoś bardziej optymistycznie i z nadzieją.


   
Najtragiczniejsze fragmenty zasłaniały zielska.

Ale słoneczne światło sprawiało że jakiś taki romantyczny się wydawał w tych swoich łachmanach. Obdartych i biednych ale świetność dawnych szat pokazujących bardzo wyraźnie. Nic to, pomyślałam, jeszcze będzie dobrze ! Najważniejsze jest zachowane, reszta da się odtworzyć.









.
W niektórych oknach zachowały się szczątki stolarki. No to nie jest tak całkiem źle, pomyślałam, da się odtworzyć jak okna wyglądały w czasach świetności.



wiele okien niestety, nie miało już stolarki 

Gdy po raz pierwszy weszłam do wnętrza Domu to zobaczyłam, co zobaczyłam. Obraz nędzy i rozpaczy !!! Popatrzcie sami na zdjęcia poniżej. Może nie są najlepszej jakości bo to zdjęcia robocze, ale pokazują wiernie ogrom zniszczenia.



Główne wejście i paradny hol. 

Paradny rzeczywiście ! pewnie od lat paradowały tu głównie duchy krzeszowskich Opatów i po nocach wyły ze zgrozy.









Hol na pierwszym piętrze, ten najbardziej reprezentacyjny, 

z wielkim oknem i widokiem na pobliską Bazylikę Łaski. To, co widać na suficie to nie żadne freski ani polichromie, to po prostu kolejne warstwy emulsyjnych farb, którymi malowano sufit. Farby odparzyły podłoże i płatami sypało się toto na głowę. Nie trzeba było już żadnych badań , układ warstw kolorystycznych widoczny był jak na dłoni, aż do pierwotnej wapiennej pobiały. Kolor pobiały otrzymały sufity w procesie renowacji








.
Pokój Opata. W tym stanie komnata, jak widać, godna nie tylko opata ale wręcz króla czy nawet cesarza.








Hol na drugim piętrze, też "doskonale" zachowany !!!

Ale trzeba przyznać, przynajmniej co miało zniszczeć zniszczało ale nikt nie wpadł na pomysł by czymś współczesnym uświetnić, nikt nie zdarł starych tynków, poodpadały same płatami ale duże fragmenty się zachowały. To kopalnia wiedzy i skarb dla projektanta.








Stropy to odrębna historia.

A bardziej obrazowo mówiąc - odrębna tragedia. Tak niestety wyglądał jeden z lepiej zachowanych stropów. Trochę strach pod takim stawać.


.
Sporo stropów zwyczajnie się zawaliło. Zwłaszcza stropy nad drugim piętrem a to ze względu na nieszczelności w dachu. Trzeba przyznać, że kiedy przystępowaliśmy do pracy dach był już odremontowany staraniem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, ale wcześniej !!! lepiej nie mówić co się działo.


   
Poddasze. 

Po niektórych stropach  widoczne zostały tylko dziury, czyli gniazda wielkich drewnianych belek stropowych.





.
A to piękna barokowa stolarka, profilowane opaski, piękne przymyki. Pająki,  jak widać, z zachwytu zrobiły tu sobie niezłe używanko.





 
Wystrój wnętrz się zachował, wprawdzie w stanie chwilami szczątkowym, ale zawsze coś, można konserwować z rekonstrukcją brakujących elementów. Na górnym zdjęciu widać bardzo wyraźnie jak spod wtórnego tynku wyłazi pierwotny, barokowy, to ten "dziurkowany" widać też piękny element z piaskowca. Duże zbliżenie pokazuje porowatą miękką strukturę tego kamienia.





  
Zachowany barokowy kominek. Kamień pięknie profilowany, nawet ślad polichromii się zachował. Teraz przyzwyczajeni jesteśmy do czystych, naturalnych kamieni. Zamalowanie kamienia wydaje się zbrodnią. ale dawniej bywało, że kamienie malowano, nie mówię tu o wtórnych zamalowaniach farbami olejnymi czy emulsyjnymi ale o pierwotnym barwieniu kamienia rozpuszczalnymi pigmentami. Z założenia kamień miał inną barwę niż jemu właściwa.


 
Boczna klatka schodowa.

Drewniane zabiegowe schody. Bardzo ciekawa konstrukcja, klatka opiera się na jednym, wysokim na trzy kondygnacje, drewnianym słupie. Przyznam, że serce podchodziło mi do gardła, gdy przyszło pospacerować po tych trzeszczących stopniach. Zachwyt zachwytem a strach strachem, niestety.


     

Wrócił do domu Dom Opata
Potrzebował reanimacji więc remont ruszył pełną parą.
Teraz jest Domem Gościnnym i Centrum Dialogu


     UDAŁO SIĘ !!!   

Tak wygląda teraz Dom Opata.
Odzyskał świetność.




.
A ponieważ elewacja została bardzo dokładnie przebadana i udało się określić pierwotne kolory to jest teraz dokładnie taki, jakim go zbudowano, nawet ma wymalowane biało szare paski na parterze.
      

       

Wszystkie elementy z piaskowca udało się uratować i pieczołowicie zakonserwować, oczyścić, odsolić, wyostrzyć rysunek zatarty i zaciapany farbą, uzupełnić ubytki.


     

Wchodzimy do wnętrza.
Kiedyś była tu prawdopodobnie podłoga ceglana albo płytki ceramiczne, teraz czerwone, klinkierowe płytki oddają dawny charakter wnętrza. Tuż przy wejściu , na zdjęciu po lewej stronie, widać kutą balustradę, która zabezpiecza schody do małej piwniczki.


 
Tak teraz prezentuje się paradny hol wejściowy. 

Duchy Opatów mogą zasnąć spokojnie. Mieliśmy nadzieję, że istniejące, główne drzwi uda się zachować. Niestety, w czasie renowacji okazało się, że są zbyt zniszczone, trzeba było odtwarzać. Detal po detalu.


     
Wejście boczne. 

Stare drzwi rozsypały się w proch, nowe zostały bardzo wiernie odtworzone, tak samo profilowane płyciny i listewki a okucia wykonane według zachowanego, barokowego. Gdyby podejść blisko wprawne oko odróżni, które jest prawdziwe ale tak właśnie powinno być.


       

Wchodzimy na piętro - hol reprezentacyjny.

Fantazyjny, barokowy kształt okna zamknięty został nową stolarką. Okno ma profile według okien starych. Okna istniejące zostały dokładnie przebadane. Kolor stolarki dobrany został starannie by odzwierciedlał ten pierwotny, ukryty pod wieloma warstwami farb późniejszych.



Przez okno widać Bazylikę Łaski


Na drugim piętrze okno równie fantazyjne. 

Tak jak to było w oknie starym otwierane są tylko środkowe kwatery. A teraz zwróćcie uwagę na żyrandole. Sporo kłopotu sprawiło mi dobranie odpowiednich, wreszcie zdecydowałam - niech będzie oprawa o wdzięcznej nazwie - "Maria Teresa na długim łańcuchu".

Kłopotliwe okazało się również ukrywanie współczesnej "infrastruktury" tych wszystkich grzejników, tablic rozdzielczych, wyłączników i innych "duperszwanców". Teraz problemu z grzejnikami by nie było, na rynku grzejników jak psów, tylko wybierać, ale wtedy wyszukanie tak gładkiego i neutralnego grzejnika, jak tu widać, to był nie lada wyczyn. Tablice i tę całą resztę trzeba było sposobem. Ten sposób widać na zdjęciu wyżej. Koło dużych drzwi, po lewej stronie, znajdują się mniejsze drzwi. Nie są to jednak prawdziwe drzwi tylko wymyślona przeze mnie osłona i obudowa tablic rozdzielczych. W formie wieszaka. To taka duża, bardzo płaska skrzynka , która ma ażurowe drzwi, wykonane jak kratki konfesjonału. Drzwi muszą być ażurowe, żeby był odpowiedni przepływ wentylującego powietrza. Nad drzwiami grzmotnęłam drewniany gzymsik a pod nim wieszaki. Goście wieszają tu okrycia okazjonalnie więc wentylacja szafki nie jest specjalnie zaburzona.  Niechcący wieszak wyszedł mi całkiem "w stylu i charakterze".



                                           Pokoje opata.


Wystrój surowy, niemal ascetyczny. 

Ściany gładkie, bez ozdób, za to parkiet układany według dawnego wzoru. Niestety, nie ma lekko. Musiałam rozrysować układ tej podłogi w skali 1:50, klepka po klepce. Nie tylko tej, wszystkich innych też. Uffff.
Na każdej kondygnacji, między dwoma pokojami znajdowały się niegdyś małe korytarzyki a właściwie to pomieszczenia rewizyjne z dostępem do wielkiego komina. W tych pomieszczeniach udało mi się zaprojektować łazienki, dzięki czemu nie było potrzeby burzenia pierwotnego, czystego układu pomieszczeń. Bardzo ciekawy jest w tym obiekcie układ przewodów, dymowych i wentylacyjnych. Zauważcie, że obiekt ma tylko jeden wielki komin na środku mansardowego dachu. Mowy nie było o projektowaniu jakichkolwiek badziewiastych kominów, które mogły upstrzyć piękne miedziane pokrycie dachu. Właśnie nad sufitami projektowanych łazienek znajduje się gąszcz giętkich przewodów zbierających powietrze ze wszystkich pomieszczeń oddzielnie i odprowadzających do wylotu konina. Niezbędna tu była skomplikowana operacja oddzielania i ogniowego zabezpieczania przewodów. Zabytek zabytkiem a techniczne warunki spełnione być muszą i kropka.


   
Boczna klatka schodowa. 

Można sobie teraz  spokojnie spacerować i nawet chwycić się pochwytu balustrady. Na fragmencie schodów zachowały się 3 oryginalne barokowe tralki, płaskie, wycinane z desek, według nich wykonano całą balustradę i jest piękna jak dawniej. Ta widoczna na górze zdjęcia biała plafoniera to trochę obcy element ale nieodzowny bo to oświetlenie ewakuacyjne.


     
Odtworzona stolarka wewnętrzna.

To zdjęcie drzwi niezbyt jest udane ale pokazuje jak pięknie odrobione są drewniane profile, no i klamka. Niby śmieszny mały szczegół a najwięcej kłopotu sprawił. W tamtym czasie, a był rok 2002, znalezienie klamki, pasującej do kutych, barokowych okuć graniczyło z cudem. Przecież te złocone, dostępne na rynku, klamki pasowały tu jak pięść do nosa. Diabeł śpi w szczegółach a łyżka dziegciu zmarnuje najlepszą potrawę Znalazłam ! ale kosztowała, lepiej nie mówić ile !!! Inwestor z pieniędzmi, jak to zwykle bywa, miał krucho i z początku mowy o takiej ekstrawagancji nie było. Ale zastosowałam metodę "na jęczenie" i za którymś razem miał tak dość moich jęków, że się złamał i klamka jest, taka, jaka powinna. I to we wszystkich drzwiach.


*

I jeszcze kilka rysunków z projektu.




schematyczny rzut obiektu


przekrój pionowy


Detal - strop istniejący, drewniany.

Zachowały się oryginalne drewniane belki stropowe, niektóre trzeba było wzmocnić, zachował się ślepy pułap, fragmenty deskowania sufitu i trzcina pod tynk. Zachowała się częściowo zasypka. W miejsce zasypki ułożyliśmy lżejszą i głuszącą wełnę mineralną. Zamiast tynku na trzcinie musieliśmy zastosować płyty gipsowo-kartonowe, ognioodporne, taki był wymóg bezpieczeństwa.





    Detal - strop projektowany, żelbetowy. 

Belki żelbetowe, o wymiarze zbliżonym do dawnych belek drewnianych, osadzone zostały w gniazdach po starych belkach, górą wylana została płyta żelbetowa a na niej ułożone warstwy wygłuszające, pływająca podłoga betonowa a dopiero do tego klejony został parkiet

*

Efekt renowacji najbardziej widoczny jest na zestawieniach
przed renowacją i ten sam fragment po renowacji.



*


*


.
Na sam koniec trochę prywaty.
Zgłosiliśmy obiekt do konkursu, oczywiście jako wspólne dzieło: inwestora, projektanta i wykonawcy. W konkursie startowały tuzy ale postanowiliśmy się zmierzyć. Komisja z Warszawy wizytowała wszystkie obiekty, tak sobie pomyśleliśmy - wejdą, zobaczą, obiekt jak obiekt, może się i nawet zachwycą ale nie zauważą najważniejszego. Więc nieco pomogliśmy w zauważeniu. Otóż wydrukowaliśmy zdjęcia obiektu z czasów jak tylko przystąpiliśmy do pracy, czyli z roku 1998. Część z tych zdjęć tutaj pokazałam. Każde zdjęcie wydrukowaliśmy na ploterze, w kolorze, format 70x100cm czyli cały karton. Wykonawca przygotował specjalne sztalugi naszego pomysłu i zdjęcia na sztalugach zostały ustawione w odpowiednich miejscach.



To zdjęcie, ustawiliśmy zaraz przy wejściu
pokazuje zagruzowane wejście do piwnicy

Komisja weszła i stanęła przed kutą stalową kratą, osłaniającą schodki w dół. Na dole piękne drzwi stalowe z okuciowym ornamentem i ćwiekami, zamykały wejście do niewielkiej piwniczki. Patrzyłam na pierwsze reakcje komisji, nie chcieli wierzyć, że to ten sam fragment, to samo miejsce.
I tak po kolei - chodzili po odnowionych schodach oglądając jak wyglądały kiedyś. Krok po kroku, sufit po suficie, podłoga po podłodze, odkrywali pieczołowitość i wierność oryginałowi ... a tam gdzie nie dało się tej wierności dochować tłumaczyliśmy w jaki sposób wybieraliśmy najmniej inwazyjne rozwiązania.

No i miałam swoje 5 minut, na scenie Zamku Królewskiego odbierałam nagrodę dla naszego Biura. Obiekt otrzymał zaszczytny tytuł "Modernizacji Roku" w kategorii budynki zabytkowe.





.
Fajnie jest postawić sobie coś takiego na półce
i czasem z nostalgią wspominać lata spędzone nad projektem
i toczone boje ... choćby o durną klamkę




1 komentarz:

  1. Niesamowite! Gratuluję Nagrody :)
    Budynek zachwyca. Już pierwszy rysunek elewacji na początku wpisu jest niezwykły, a co dopiero pozostałe. Jestem pod wrażeniem.
    Piękne pomysły - min. obudowa elektrycznych ustrojstw jako wieszak.
    Dziękuję za tak ciekawy opis. Widać jak wiele serca jest w to włożone :)

    OdpowiedzUsuń